FIFA 19 – recenzja

Sylwester, Wielkanoc, FIFA, Boże Narodzenie – coroczne święta fana FIFY nie zmieniają się od wielu lat.

FIFA od lat jest asem w talii Electronic Arts. Serii od lat zarzuca się jedyne zmiany, a jej zwolennicy optują za zmianą trybu wydawniczego na rzecz opłaty abonamentowej, która miałaby umożliwiać pobranie nowych mechanik. Pomimo wszystkich głosów, które zarzucają kanadyjskiemu studiu zainteresowanie jedynie pieniędzmi graczy, FIFA wciąż sprzedaje się świetnie, a jej pozycja lidera na rynku wydaje się być niepodważalna.

Lekkość bytu

Gameplay FIFY to jeden z tych elementów, który wzbudzał najwięcej kontrowersji. Zarzuty opierały się zazwyczaj o zbytnie znaczenie szybkości biegu. Nie od dziś wiadomo, iż w poprzednich edycjach spustoszenie siali szybcy zawodnicy. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy w swoim składzie nie posiadał takich ciemiężycieli jak Ahmed Musa, Seydou Doumbia, Anthony Martial czy Leon Bailey. Choć żaden z tych zawodników nie kosztował milionów monet, to każdy z nich z powodzeniem robił na boisku zauważalną różnicę.

W tym roku nastąpił przełom. Przełom, który sprawił, iż wielu graczy (w tym ja) miało problem, aby dostosować się do nowych wymagań. Podania na dobieg, choć wciąż są skuteczne, nie odgrywają aż tak znaczącej roli. Zdecydowanie większe szanse na przedostanie się pod bramkę daje spokojne rozgrywanie akcji i klepanie piłki. Choć i to nie jest gwarancją zdobycia bramki – strzały również uległy znacznej zmianie, w związku z czym przez pierwszych kilka meczy miałem problem, aby oddać skuteczny uderzenie.

Problemu nie przysparzają jednak ekwilibrystyczne strzały, takie jak uderzenia nożycami czy z przewrotki. A szkoda – przepiękne bramki zdobywane w realnym futbolu, jak chociażby trafienie Ronaldo w meczu przeciwko Juventusowi, mocno zapadają w pamięć. Spowszednienie tych fifowych sprawia, iż przyjmowane one są z dużą dozą oczywistości. Co najgorsze – epickie uderzenia wychodzą nawet brązowym obrońcom.

Tak jak lubisz

Podejście twórców na zasadzie legendarnego już futbolu na tak ma miejsce również w trybie szybkiego meczu. Pamiętacie podwórkowe rywalizacje i ustalanie własnych, nierzadko absurdalnych, zasad? Granie do ustalonej liczby strzelonych bramek, brak spalonych czy uderzenia jedynie z powietrza – jeśli grywałeś niegdyś na tych zasadach, zdecydowanie dobrze będziesz bawić się w formie szybkich meczów. Ten tryb wnosi naprawdę sporo świeżości, zwłaszcza podczas weekendowych spotkań z fifowymi braćmi.

Największą zmianą w trybach gry przeszedł jednak FIFA Ultimate Team. W najnowszej odsłonie nie znajdziemy ligi online czy kwalifikacji do FUT Champions. Oba tryby zastąpione zostały przez Division Rivals. Wspomniany tryb opiera się o rywalizację w dywizjach i zdobywanie możliwie najwyższej rangi, za którą zdobyć można atrakcyjne nagrody – monety, paczki oraz punkty kwalifikacji do Ligi Weekendowej. Dzięki temu każdy, nawet niedzielny gracz, powinien kiedyś trafić do weekendowych zmagań i spróbować swoich sił z, teoretycznie, najlepszymi graczami.

Zdobyć świata szczyt

Większych emocji nie wzbudziła we mnie jednak kariera Alexa Huntera, która od tegorocznej wersji oferuje nam dynamiczne przełączanie się pomiędzy historiami głównego bohatera, a wydarzeniami z życia jest siostry oraz przyjaciela. Gra sugeruje nam, w którym momencie warto zaglądnąć do innej postaci, jednakże nic nie stoi na przeszkodzie, aby cały tryb ukończyć w skórze wybranej przez nas osoby.

Nie jest tajemnicą, iż w obecnej wersji Alex trafia do Realu Madryt. W Los Blancos witany jest ciepło, a pomóc mu w wejściu do drużyny mają mentorzy. Mentorzy to grupa zawodników, która wspomaga Huntera w zwiększaniu jego boiskowych umiejętności. Dołączysz do ekipy z Balem, Asensio, Ramosem, Casemiro i Carvajalem? A może wolisz trzymać się z Kroosem, Isco, Varanem, Modriciem i Marcelo? Wybór należy wyłącznie do Ciebie. Co ciekawe, w czasie potyczek możemy sterować jednocześnie poczynaniami zarówno Alexa Huntera, jak i mentorów. Opcja ta wprowadza jednak sporo zamieszania, w związku z czym polecam ją jedynie wytrwałym graczom.

Zgodnie z zapowiedziami, FIFA 19 ma być ostatnim tytułem, w którym spotkamy Alexa Huntera. O ile przed dwoma laty uważałem, że wprowadzenie nowego trybu rozgrywki może być przełomem dla serii, o tyle w chwili obecnej traktuję go jako dodatek, który nie jest w stanie pochłonąć mnie w 100%. Szczerze jednak wierzę, iż wspomniany tryb, przy mniej “cukierkowym” charakterze, ma szansę być game changerem.

Pyszna kaszanka

Z Realem związana jest jeszcze jeden smaczek – hiszpański klub trzykrotnie z rzędu zdobył puchar Ligi Mistrzów. Nikt w historii tych rozgrywek nie zdołał obronić trofeum, zaś Królewscy w zeszłym sezonie zaliczyli pucharowego hattricka. Tegoroczna edycja daje możliwość podniesienia najważniejszego klubowego trofeum każdemu graczowi. Nabycie praw do Ligi Mistrzów oraz Ligi Europy sprawiło, iż tytuł od EA posiada licencje do wszystkich najważniejszych rozgrywek na Starym Kontynencie. Oprawy meczowe robią naprawdę spore wrażenie, a wplecenie jej w karierę i historię Huntera jest istnym majstersztykiem.

Szczególną uwagę warto również zwrócić na nowe opcje związane z taktyką. Twórcy gry zdecydowali się na umożliwienie graczom tworzenia własnej taktyki alternatywnej. FIFA 19 jest więc pierwszą edycją, która umożliwia ustawienie przed meczem alternatywnych wytycznych dla różnych rodzajów nastawienia zespołu.

Podsumowanie

FIFA 19 to świetna gra, która w niecałe 2 tygodnie po premierze „zjadła” mi wiele godzin życia. Wszystko to za sprawą nowej mechaniki gry, w której szybkość zawodników nie jest najważniejszym atrybutem oraz jeszcze bardziej rozbudowanych trybów rozgrywki online. FIFA 19 zdecydowanie skupiła się na zagwarantowaniu graczom możliwie największej dozy rozrywki, czego przejawem są m.in. regularnie zdobywane bramki z przewrotki czy wprowadzenia trybu niestandardowych zasad. Jedno jest pewne – długie jesienne wieczory nie obędą się bez FIFY 19!

Kopię gry dostarczył wydawca – Electronic Arts Polska. Dziękujemy!