Fallout 76 B.E.T.A. – wrażenia z zamkniętych beta-testów

Muszę powiedzieć, że do testów tej produkcji podchodziłem z otwartą głową i bez zbytniego hype’u. Owszem chciałem bardzo zagrać, ale nie nastawiałem się, że znajdę tam coś konkretnego i nie kreowałem sobie żadnych wyobrażeń w głowie. Mam wrażenie, że takie podejście zaowocowało tym, że czerpałem pełnymi garściami ze studni zabawy jaką wydaje się może zaoferować ten tytuł w pełnej wersji.

Po małych problemach z zalogowaniem do Bethesda.net, szukaniem pomocy na forach i grupach na fb. Wreszcie udało mi się powiązać konto Xbox Live i uruchomić grę. Rozgrywkę rozpoczynamy oczywiście w tytułowej krypcie 76 na terenie Zachodniej Wirginii. Po 25 latach od zakończenia wojny atomowej, zgodnie z pierwotnym planem Vault-Tec następuje wyczekiwany i świętowany Dzień Odzyskania.

Budzimy się w swoim pokoju w schronie, zabieramy Pip-Boya i ruszamy na przygodę.

Jesteśmy pionierami mającymi odbudować Stany Zjednoczone i zasiedlić ponownie ziemię. Opuszczając schron zabieramy kilka racji żywnościowych, stimpak i nasz przenośny obóz C.A.M.P. Rozstawienie go na zewnątrz w dowolnym punkcie tworzy nasze prowizoryczne obozowisko pozwalające nam coś ugotować, oczyścić wodę czy stworzyć różne narzędzia. Możemy rozbudowywać nasz obóz podobnie jak w Fallout 4, a rozrastające się miejsce jest coraz bardziej łakomym kąskiem dla bandytów. Wspomniałem o gotowaniu. Nie bez znaczenia jest tutaj również element survivalowy. Musimy dbać o zapewnienie naszej postaci jedzenia, picia oraz nieprzekraczanie poziomu napromieniowania.

Jest to również punkt w którym możemy się odrodzić po naszej ewentualnej śmierci uiszczając opłatę kilku kapsli, która podejrzewam będzie rosła wraz z naszym poziomem. Skoro już jesteśmy przy śmierci to wspomnę tylko, że podobnie jak w wielu grach MMO, to w jej przypadku nasz ekwipunek niesiony w kieszeniach upada w miejscu zgonu i należy go odzyskać docierając ponownie w to miejsce. Nie tracimy natomiast wyposażenia które mamy na sobie, jak pancerz czy broń.

Oczywiście nie wszystko poszło zgodnie z planem firmy Vault-Tec i świat zamieszkany jest przez wiele nieprzyjaznych stworzeń – mutanty, bandytów czy zbuntowane roboty.

Walka jest bardzo zbliżona do tego co widzieliśmy w Fallout 4. Możemy ją toczyć zarówno w trybie FPP jak i TPP, jak zresztą całą eksplorację. Ponownie możemy skorzystać z systemu V.A.T.S. do wykonywania strzałów precyzyjnych i krytycznych. Przy czym nie mamy tutaj możliwości wyboru części ciała w jaką chcielibyśmy trafić. Strzały zużywają punkty akcji, a po ich wyczerpaniu V.A.T.S przestaje działać i wracamy do zwykłego trybu walki.

Eksploracja to główna część rozgrywki w Fallout 76 i podobało mi się jak została tutaj zrealizowana.

Co chwilę coś przykuwa nasze oko i odciąga nas od głównej ścieżki po której podążamy. Jeśli widzimy coś ciekawego w oddali, to możemy być pewni, że znajdziemy tam coś do zebrania, rozpoczniemy jakieś zadanie poboczne lub zostaniemy zaskoczeni przez bandytów. Co ciekawe jeśli chodzi o losowe potyczki to zdarzyły mi się kilka razy i to w taki sposób, że naprawdę nie wiedziałem kto i skąd zaczął strzelać. Jest to świetny element sprawiający, że nawet podczas przemieszczania się drogą z punktu A do B, nie czuć monotonii bo za chwilę na pewno coś się wydarzy. Dreszczyku dodaje również fakt, że każdy z napotkanych graczy zamiast zaprosić nas do wspólnego grania, może również spróbować nas obrabować. Jeśli chodzi o rozmiar samej mapy, to twórcy deklarują, że jest około 4 razy większa niż w czwartej odsłonie głównego cyklu. Podzielona została na 6 różnorodnych regionów, z odmiennym biomem i unikalnym otoczeniem.

Nie wiele można powiedzieć po tych kilku godzinach spędzonych z betą o samych zadaniach i fabule.

Wiadomo tyle, że zarządczyni naszego schronu opuściła go przed nami i udała się nie wiadomo gdzie i w jakim celu. Podążamy jej śladem i powoli odkrywamy jakie miała zadanie i co się z nią działo. Jest to póki co nasz główny quest, natomiast zdarzają się również zadania poboczne. Mnóstwo zadań pobocznych. Po dotarciu do pierwszego zamieszkanego miasteczka mamy możliwość wykonania kilkunastu takich questów i nie zajmowania się w ogóle głównym wątkiem przez ładne kilka godzin. Co prawda zadania z którymi miałem do tej pory do czynienia nie były zbyt skomplikowane, jednak trzeba mieć na uwadze, że to sam początek gry i powinny one rozwinąć się z czasem.

Wspomnę jeszcze parę słów o oprawie graficznej i kwestiach technicznych.

Gra działa na zmodyfikowanym silniku Fallout 4. Dodano między innymi system dynamicznej pogody oraz poprawiono oświetlenie i renderowanie terenu. Podczas mojej rozgrywki na Xbox One S zdarzyło się, że kilka razy gra przycięła się, ale ciężko powiedzieć na ile był to problem z renderowaniem, a na ile duże obciążenie serwerów i błąd komunikacji. Oczywiście na One S gra nie wygląda jakoś oszałamiająco i brakuje jej zdecydowanie do poziomu renderów jakie możemy oglądać w menu głównym. Zasięg rysowania obiektów jest dosyć krótki, a pop-up obiektów zdecydowanie widoczny. Tekstury też nie oszałamiają rozdzielczością. Jest jeszcze jedna denerwująca często przypadłość, a mianowicie trafianie celownikiem w pojemniki czy ciała do przeszukania. Nie raz krążyłem w okół danego punktu z różnych stron, cofałem i ruszałem do przodu, aby tylko namierzyć ten punkt w którym będę mógł podnieść przedmioty. Mam nadzieję, że zostanie to poprawione na przykład poprzez zwiększenie obszaru podnoszenia. Jednak jest to w końcu beta, i nie to jest najważniejsze.

Najważniejsze jest to, że gra już w obecnym stanie sprawia masę frajdy.

Nie mogę się doczekać następnego okienka testowego, aby znów wskoczyć w świat Fallout 76 i zobaczyć co jeszcze uda mi się tam znaleźć, a zakup pełnej wersji zdecydowanie przesunął się wyżej na mojej liście życzeń.