Call of Duty WWII – The War Machine DLC – recenzja (Xbox One)

Call of Duty WWII rozszerzył ponownie swoją zawartość o kolejny, drugi już dodatek do gry wieloosobowej. Ostatnio wcielaliśmy się w członków ruchu oporu by walczyć jak powstańcy. Tym razem dodatek nie jest tak wyrazisty jak poprzedni. Nazwany „The War Machine” skupia się na potędze nazistowskiej machinie wojennej, a nowe mapy różnią się bardzo pod względem settingu i miejsca akcji.

The War Machine oferuje trzy nowe mapy do tryby wieloosobowego. Jest to: „Dunkierka”, „Egipt” oraz „V2″. Pierwsza z wymienionych map – „Dunkierka” przenosi walkę na plażę francuskiego miasteczka. Ta niewielka mapka łączy ze sobą otwartość plaży, na której postawione są nieliczne osłony, z zamkniętymi wnętrzami kamienic przy deptaku. Jednak przedstawiona plaża nie ma nic wspólnego z tym, co przeważnie wyobrażamy sobie na myśl o nadmorskiej okolicy. Zamiast palącego słońca jest palący ogień koktajli Mołotowa. Nie ma parasoli, ręczników i parawanów – są za to wojskowe ciężarówki, beczki i skrzynki z zaopatrzeniem. Wszechobecna szarość i zniszczenie. Wybrzeże jest gratką dla snajperów, zaś zamknięte lokacje kamienic sprawdzają się w walce w zwarciu. Muszę przyznać, że Dunkierka to dobra mapa!

Drugą lokacją jest… Egipt! Do Afryki trafiamy, żeby powalczyć wśród ciasnych, piaskowych tuneli i świątynnych ozdób w postaci Sfinksa, hieroglifów, rzeźb i tworów starożytnej cywilizacji. Ta mapa jest „najlżejsza”. Brakuje tutaj ciężkiego szaroburego klimatu europejskich, zdewastowanych miast. Dominuje żółty kolor i jaskrawe oświetlenie. Jest piękna pogoda, przygodowy klimat i nie czuć trudu wojny. Ponadto wśród zabytków egipskiej kultury czułem się bardziej jakbym grał w Deadfall Adventures. Nie jest to zła mapa, gra się przyjemnie, ale kompletnie nie pasuje do settingu reszty. Może to dobrze, może potrzeba takiego „oddechu”.

Ostatnią mapą trybu wieloosobowego jest „V2″- Jest to ośrodek rakietowy ulokowany w Niemczech. Panuje tam wszechobecny fabryczny klimat z masą hangarów, żurawi i części rakiet. Jest to chyba najmniejsza z map. Uważam ją również za najbardziej irytującą ze względu na wszechobecne kryjówki, które gracze chętnie wykorzystują. Za to na  środku mapy z jest wielka wieża, która z kolei jest gratką dla fanów snajperek. Przez to wszystko można bardzo szybko paść na ziemię nie widząc nawet przeciwnika. Co prawda mapa wizualnie nie wyróżnia się niczym specjalnym na tle poprzedniczek, ale jest ładna i dobrze zrobiona.

Ponownie doszła jedna nowa mapa do trybu wojny, która została nazwana „Operation Husky„. Tym razem trafiamy na Sycylię – tam alianci muszą przejąć dane potrzebne do zidentyfikowania celów i przeprowadzenia nalotu. Grając po stronie nazistów oczywiście bronimy wspomnianych dokumentów. Pomóc w tym mają skrzynki z pułapkami, które można rozłożyć w drzwiach, oknach lub wszelkich przesmykach z nadzieją, że wrogi żołnierz nie zauważy linki i wysadzi siebie lub kolegów z zespołu. Pozycję umocnić można również dzięki budowaniu ścian, które niestety ogranicza się do kilku miejsc, w których można załatać dziury w ścianach, które są na tyle wielkie, że przeciśnie się przez nie wrogi żołnierz. Te można zburzyć podkładając ładunki wybuchowe. Jeśli aliantom uda się przejąć trzy cele, zostaje przejąć radiostację. Żeby to zrobić, należy odpowiednio długo przebywać w obszarze celu. Po tym przenosimy się w przestworza i za sterami myśliwców w zależności od strony, po której gramy, osłaniamy bombowce lub zapobiegamy nalotowi. W praktyce jednak jest to Team Deathmatch tylko, że w samolotach. Lata się całkiem fajnie i widowiskowo, ale mam mały problem z dostępnym obszarem. Nie da się dobrze rozwinąć prędkości, bo po chwili kończy się mapa, a zaczyna odliczanie, po którym samolot zostanie zniszczony. Oczywiście taki zabieg nadaje dynamiki, ale według mnie obszar powinien być większy.

Na koniec została nowa mapa do trybu zombie. Lokacja nazywa się „Tron Cieni” i zabiera nas z powrotem do Niemiec, tym razem do samego Berlina. Mapa wypada dobrze. Jest bardzo klimatycznie. Dużo lepiej wypada ciężki klimat zniszczonego wojną Berlina niż pierwsza „świąteczna” mapa, która również toczyła się w niemieckim mieście. Nie ma tutaj zmian względem poprzedniczek. To po prostu nowa mapa i ciąg dalszy perypetii bohaterów.

Od czasu ostatniego DLC wciąż nie przekonałem się do wydawania dodatków w takiej formie i ponownie nie ma czego zarzucić twórcom. Dodatek jest dobrze zrobiony, ale znów ciężko mi bez wahania polecić zakup. Nie jestem dość mocno wkręcony w multi CoDa, żeby dodatkiem przedłużyć sobie frajdę z gry. Więc jeśli miałbym jakkolwiek pomóc w decyzji to powiem, że dodatek sprawdzi się jedynie w rękach fana i stałego gracza.