Call of Duty Black Ops 4 – pierwsze wrażenia z beta testów

Gry z serii Call of Duty są przygotowywane przez 3 zespoły: Infinity Ward, Treyarch oraz Sledgehammer Games. Każde z nich ma 3 lata na przygotowanie własnej odsłony – tym razem przyszła kolej na studio utworzone w 1996 roku przez Petera Akemanna i Doğana Köslü.

Jak sami twórcy stwierdzili na prezentacji najnowszej produkcji – dotychczasowe części stawiały na szybkość, doprowadzając ją do granic możliwości. Teraz zdecydowano się na zwolnienie rozgrywki, aby była bardziej taktyczna, a gracze współpracowali ze sobą. I rzeczywiście da się to odczuć praktycznie na każdym kroku.

Tempo gry w Call of Duty: Black Ops 4 wyraźnie zwolniło, chociaż nadal możemy szybko biegać czy robić wślizgi. Twórcy jednak zrezygnowali z podwójnych skoków, biegania po ścianach czy ikonicznej dla uniwersum automatycznej regeneracji zdrowia. Teraz aby się uleczyć musimy nacisnąć przycisk odpowiadający dotychczas za rzut granatem lub poczekać, aż jeden z sojuszników użyje zdolności uzdrowienia dla całej drużyny.

Tak, specjaliści powracają i ich obecność jest bardzo mocno odczuwalna w dominacji, przejęciu bomby czy w najnowszym trybie Kontroli. W tych rodzajach gry, w których liczy się współzawodnictwo z umiejętnościami specjalistów będziemy spotykać się na każdym kroku. Albo kolega z drużyny dostarczy nam pakiet amunicji, rozstawi druty kolczaste, które spowolnią przeciwnika, albo wykorzysta mechanicznego psa.

Nie jest łatwo go zabić, ponieważ ma on sporą ilość zdrowia i nawet strzał w głowę nie gwarantuje pozbycia się problemu. Warto podkreślić, że oprócz klasycznego drużynowego deathmatchu na czas meczu można wybrać tylko jednego specjalistę. Właśnie w ten sposób podkreślono aspekt drużynowy, ponieważ zależnie od mapy lub drużyny z jaką będziemy się mierzyć będzie potrzebna inna umiejętność, która pomoże w utrzymaniu danego obszaru.

Powraca również system Pick 10, który umożliwia nam sporą personalizację klasy i w odróżnieniu do chociażby Call of Duty WWII, możemy oprócz podstawowych perków jak szybsze bieganie czy bycie niewidzialnym na radarze otrzymujemy możliwość dołożenia 2-3 kolejnych kosztem np. broni bocznej lub jednego z dodatków do karabinu. Daje to spore możliwości i dobry zawodnik będzie w stanie stworzyć taką klasę, dzięki której wraz z odpowiednią specjalnością będzie bardzo trudny do zabicia.

Jak już wspomniałem – beta oferuje jeden nowy tryb zwany Kontrolą. Polega on na tym, że na mapie zostały umieszczone dwa punkty i jedna strona je broni, a druga stara się przejąć. Ta drużyna, która utraci określoną liczbę żyć przegrywa. W tym trybie ilość zabójstw, wbitych streaków nie jest tak istotna, co odzwierciedla nawet tabela, która pokazuje ile razy przejęliśmy cel, a stosunek zabójstw i śmierci został przeniesiony na sam dół ekranu. Ponadto wprowadzono coś, co w Call of Duty powinno być od dawna. Mianowicie jeżeli to my zadamy przeciwnikowi większość obrażeń, a kolega z drużyny jedynie dokończy robotę to punkty za zabójstwo zostaną przypisane do naszego konta. Ile to razy denerwowało was wpakowanie w gracza tylu naboi, że jest ledwo żywy i nagle ktoś inny podbiega do oponenta i sprząta wam fraga sprzed nosa? W Call of Duty: Black Ops 4 nie musicie się już o to martwić.

W Kontroli może wziąć udział maksymalnie 10 osób, a gra się do trzech wygranych punktów. Widzę w tym trybie spory potencjał i uważam, że będzie on obecny na e-sportowych turniejach. Jedyne co moim zdaniem mogłoby się zmienić to czas trwania rundy, która trwa zaledwie półtorej minuty. Dynamika rozgrywki została spowolniona, toteż powinniśmy mieć dłuższą chwilę na opracowanie taktyki i zajęcie celu.

Oprócz dynamiki, zmieniła się także ilość posiadanego zdrowia. Dotychczas we wszystkich grach było to 100 punktów, tutaj mamy ich aż 150. Ta zmiana spowodowała, że potrzebujemy znacznie więcej czasu, aby zlikwidować przeciwnika. Do tego mamy mniej nabojów niż zazwyczaj i bardzo trudne jest zabicie więcej niż 2 graczy na jednym magazynku. Jest to coś, co wymaga przyzwyczajenia, jednak zdobywanie fragów nie daje takiej satysfakcji jak chociażby w Black Opsie 3, gdzie już po 3-4 celnych strzałach w korpus otrzymywaliśmy punkty za zabójstwo.

Call of Duty: Black Ops 4 daje do zrozumienia, że będzie tytułem nagradzającym wysokie umiejętności i warto będzie poćwiczyć przed przystąpieniem do meczu. Ma to jednak swoje minusy, ponieważ jeden z dodatków – mianowicie duży kaliber pozwala skrócić tzw. „time to kill” i niejednokrotnie zdarzyły mi się sytuacje, w których pierwszy strzeliłem do wroga, lecz to ja ginąłem, ponieważ mój rywal potrzebował mniejszej ilości kul, aby mnie zabić.

Nowe podejście deweloperów wpłynęło także na budowę map. Dotychczas cechowały się one małym rozmiarem i kilkoma wąskimi korytarzami. Chociaż takich lokacji nie brakuje i na pewno w wersji finalnej będzie ich więcej, kilka plansz posiada bardziej otwartą strukturę i ma więcej budynków, w których możemy się ukryć, chociaż o olbrzymich terenach nie ma mowy.

Nie brakuje jednak map, które mają problem z balansem. Mam tu na myśli Contraband rozgrywające się na wyspie. Jest tam obszar, gdzie musimy przejść na drugi brzeg, aby móc skryć się w krzakach czy jaskiniach – ten fragment terenu jest bardzo odkryty, przez co jest oblegany przez jedną ze stron. A jakby tego było mało to nieopodal stoi budynek, z którego może nas zdjąć sprawny snajper. Z drugiej strony w pierwszych testach Call of Duty: Black Ops 4 gracze bardzo rzadko decydowali się na wybór klasy z karabinem wyborowym.

Technicznie beta była poprawna, lecz parę rzeczy potrzebuje jeszcze ostatecznego szlifu. Od silnika graficznego, na którym zbudowane jest Call of Duty ciężko jest wymagać wiele, ale gry z tego uniwersum charakteryzują się stabilną płynnością. Tutaj zdarzały się spadki klatek, które choć niewielkie miały wpływ na przebieg gry. Tym bardziej jest to dziwne, ponieważ tekstury nie były najwyższej jakości, nieraz wyglądały jak rozmazane.

Śmiem twierdzić, że Call of Duty: Black Ops 4 pod kątem grafiki wypada gorzej od swojego poprzednika. Grałem na standardowym modelu PlayStation 4 i z tego co widziałem wersja Pro pod kątem jakości grafiki wypada w rywalizacji zdecydowanie lepiej, jednak nie oczekujcie wodotrysków. Znacznie częściej niż spadki fpsów występowały sytuacje, w których oponent „teleportował się”, chociaż chwilę wcześniej otrzymał ode mnie obrażenia. Niewykluczone, że serwery po prostu nie wytrzymywały zainteresowania testami.

Następną rzeczą, która musi zostać zmieniona jest czas oczekiwania na mecz – w becie aby wziąć udział w kolejnej partyjce musieliśmy odczekać nieco ponad minutę, co jest paradoksem, w porównaniu z tym jak szybko gra wyszukuje lobby z graczami. Wielokrotnie ludzie wychodzili z lobby zanim mecz się rozpoczął, w nadziei że dołączą do innego, który za chwile wystartuje lub jest już w toku. Za lekkie kuriozum można także uznać fakt, że poruszać się po menu i opcjach możemy jedynie za sprawą gałki. Nieraz to doprowadziło do sytuacji, kiedy chciałem na coś najechać, jednakże kursor minął się z celem lub zjechał ze wskazanej opcji.

Call of Duty: Black Ops 4 można uznać za oczekiwaną rewolucję. Gra stała się nieco bardziej taktyczna i wielokrotnie wymusza na nas podjęcie dobrze przemyślanych wyborów. Jednak z drugiej strony zwolnienie rozgrywki, wydłużony „time to kill” czy większe mapy, podczas gdy gramy tradycyjny deathmatch sprawiły, że gdzieś w tym wszystkim zatracił się duch marki i osobiście odczuwam większą satysfakcję z powrotów do Call of Duty: Black Ops 3, ponieważ w BO4 nawet zwykła walka na fragi potrafi ciągnąć się jak krew z nosa. Już za chwilę, bo 11 sierpnia rozpocznie się otwarta beta i wtedy będziecie mogli sami się przekonać czy ten tytuł odpowiada Waszym oczekiwaniom. Z kolei we wrześniu będzie można przetestować największą nowość czyli Black Out – tryb battle royale w charakterystycznym stylu Call of Duty.