Bard’s Tale IV: Barrows Deep – recenzja

Witaj wędrowcze. Musisz być strudzony, usiądź sobie tutaj przy ogniu. Barman, kolejka dla tego podróżnika. Ja płacę. Podaj też strawę, wygląda na głodnego. A ja mu w tym czasie poopowiadam. Historie barda zawsze są przecież ciekawe nieprawdaż? Na pewno słyszałeś o poprzednich moich przygodach, dlatego opowiem Ci te najbardziej aktualne. No nie krzyw się tak, chociaż najesz się i napijesz za darmo.

A wszystko zaczęło się od pogromu.

Zwłoki bujały się na wietrze, bo to bardzo wietrzny poranek był powiadam. Nic tak nie pobudza i nie otrzeźwia z rana jak egzekucja. Parałem się magią, więc wiedziałem, że Panowie paladyni zakonu Ojcowników, mogą w każdej chwili zabrać się za moje szlachetne pośladki. Udałem się więc do jedynego przyjaznego mi miejsca – gildii poszukiwaczy przygód. Po drodze trafiłem jeszcze na mojego dobrego przyjaciela Rabbiego, który od niedawna piastował miano przywódcy gildii. Ha, to sobie wybrali.

Nie nacieszyliśmy się jednak kufelkiem złotego pienistego (O dzięki Greg, możesz postawić napoje tutaj), bowiem razem z drzwiami wparowali paladyni, rąbiąc na lewo i prawo kogo popadnie. Jucha lała się gęsto, ale na szczęście nasz nieustraszony lider stanął na wysokości zadania i zaciągnął mnie do ukrytego przejścia, którym chętnie się ewakuowaliśmy. Powiadam Ci, jeszcze nigdy tak nie spieprzałem, aż się dymiło. Chociaż to mogły być dymy ze zgliszczy naszej gildii, kto wie. Wiem jednak, że tylko my będziemy mogli rozwiązać problemy w mieście, a kto wie – może i na świecie.

Kręciliśmy się po opuszczonych ruinach starego miasta przez dobrą godzinę.

Na naszej drodze stanęło kilku bandziorów, ale szybko się z nimi uporaliśmy. Byli na tyle uprzejmi, że czekali na swoją turę do ataku i powiadam Ci drogi wędrowcze, odpłacaliśmy się im tym samym. W czasie takiej tury mamy określoną przez grę liczbę ruchów. Decydują one ile razy możemy zaatakować czy przemieścić się po polu bitwy. Co ważne, niektóre akcje refundują nam punkty, więc możemy wykonać więcej ruchów niż jest to przewidziane przez system. Lubiłem porządek tych bitew. Rozstawialiśmy się na polu mniej więcej 4×4, każdy znał swoją pozycję i swoje moce. Magowie mogli ciupać magicznymi pociskami, łotrzykowie czaili się w cieniu, aby wbić nóż pod żebra niczego niespodziewającego się gagatka. Wojownicy z kolei okupowali przednie linie, gdzie odwracali uwagę wrogów swoimi okrzykami. No i nie zapomnijmy o bardach, którzy pieśniami wzmacniali swoich sojuszników i przyprawiali wrogów o płacz, ot chociażby takimi przyśpiewkami: „Goblin głupi jest jak but, nic nie trafi, choćby spuchł”.

Ahh, ale co ja Ci będę podróżniku o walce nudził. Co to za opowieść barda, bez lochów i pułapek? A tych było na naszej drodze co nie miara. Płytki naciskowe, zagadki i inne urozmaicenia nie pozwalały nam się nudzić. Pamiętam jak trafiliśmy do wieży maga. Ten psychopata naszpikował całą swoją siedzibę różnymi zagadkami, żeby tylko utrudnić natrętnym domokrążcom znalezienie tego osobnika. Co gorsza utrudnił nam też ratowanie swoich szanownych pośladków. Ha, było co tam robić, bo po raz pierwszy od dawna musiałem ruszyć główką. Nie będę psuł Ci niespodzianek, bo może sam tam kiedyś trawisz, ale składanie odpowiednich przedmiotów na kapliczkach było tylko wierzchołkiem góry lodowej.

Ale jedno Ci powiem – widoki w podróży to najlepsza rzecz.

Nie inaczej było z nami. Czegośmy nie widzieli. Portowe miasta, lochy, wyspy, śnieżne szczyty. Sam trochę podróżujesz, to pewnie się zgodzisz ze mną. Nieważne gdzie się nie udasz, ale krasnoludy, elfy czy trowy wyglądają wszędzie tak samo. O ludziach nie wspominam, bo to wiadomo pełno nas wszędzie. Do dziś śnią mi się piękne widoki, z moich podróży. Ahh ogień płonący na stosach rozpalonych przez Ojcowników. Niezapomniany widok. Szkoda tylko, że trochę mi w krzyżu łupie i czasem brakuje płynności ruchów. Ale sądzę, że jeszcze jedna czy dwie magiczne łatki i będę śmigał jak nowo narodzony. Oby tylko medykusy nie zwlekały ze swoimi cudami.

Warto, żebym opowiedział Ci trochę o zdobywaniu doświadczenia.

Każdy z nas, poszukiwaczy zaczynał od zera. Posiadaliśmy tylko garść podstawowych umiejętności, ale na szczęście częste młócki z wrogami oraz wykonywane misje, szybko zapewniły nam większą wprawę bojową. Nasze drzewka talentów (nie patrz się na mnie tak, zaczniesz walczyć to sam odkryjesz swoje drzewo talentów), pozwalały nam na swobodny wybór umiejętności. Każda z klas ma swoje własne talenty, czy to ofensywne, defensywne czy np. do wytwarzania przedmiotów. Polecam nauczyć się warzenia mikstur leczniczych, bowiem bardzo się przydają. Od biedy możesz posilić się zwędzonym bochenkiem chleba, ale wiadomo – wydajność mniejsza.

Zapytasz pewnie – Jak sobie radziliśmy w tych wszystkich lochach? Jak przystało na prawdziwego barda, prowadziły nas pieśni. Wskazują ukryte skarby, pokażą rozłożenie wrogów przez ściany, rozkruszą mury czy zbudują mosty. Przydatne umiejętności i niezastąpione w podróży. Warto by było, abyś i ty się z nimi zapoznał. Tańcz i śpiewaj, a twoje problemy same znikną. To moja rada.

Niestety, ale moja podróż nie zawsze przebiegała bezproblemowo. Zdarzało mi się trafić na złośliwie zaklęte skrzynie, z których nie można było za nic zejść. Blokowałem się też czasem na ścianach, ale to chyba najgorsze co mi się przydarzyło. Nasza podróż mijała też przy brzmieniu przyjemnej muzyki, granej nam przez wspaniałego barda –  Ged Grimes’a. Ahh cóż to jest za artysta.

Każda opowieść musi jednak mieć swój koniec.

Tak i ja zbieram się do spania. Wygodne łóżko czeka już na mnie, a przy nim dzban najlepszego wina z tych piwnic. Jeśli chcesz samemu zasmakować bardowych przygód – mknij do sklepu, albo raczej do magicznej biblioteki Steam. Jeśli łażenie po lochach i rozwiązywanie zagadek to twój konik – bierz śmiało. Ta piękna i wymagająca przygoda czeka już na ciebie. Ja życzę Ci wędrowcze udanej nocy. Może spotkamy się jeszcze kiedyś.