Akane, czyli cyberpunkowy rogalik – recenzja Nintendo Switch

Nazywam się Akane i dzisiaj zginę razem z Wami wszystkimi. Tymi słowami rozpoczyna się każda potyczka, w której to nasza tytułowa protagonistka Akane walczy z kolejnymi oddziałami Yakuzy, aż straci życie. Czy cyberpunkowy rogalik produkcji Ludic Studios to tytuł godny uwagi?

Fabularnie nic więcej nie trzeba wyjaśniać, bowiem gra fabułą nie stoi.

Z pojedynczych dialogów w trakcie rozgrywki oraz z krótkiego tutoriala dowiadujemy się, że Akane od najmłodszych lat była szkolona do zostania zabójcą, jednak pomimo spędzenia z grą wielu godzin nadal nie znam motywacji kierujących naszą protagonistką. Wiem tylko, że nie ma już drogi ucieczki i jedyne co może zrobić to walczyć aż do śmierci. Akcja dzieje się w cyberpunkowym roku 2121. Żałuję trochę, że nie poświęcono tutaj więcej miejsca na ten aspekt.

Przejdźmy jednak do gameplayu, który to w przypadku rogalików jest najważniejszym elementem.

Sytuacja na polu walki jest zero-jedynkowa. Zadany cios skutkuje natychmiastową śmiercią przeciwnika. Działa to jednak w drugą stronę, przez co należy uważać przez całą rozgrywkę, gdzie najmniejszy błąd może skończyć się natychmiastową stratą życia. Model walki jest bardzo przyjemny. Nie czułem w nim żadnej niesprawiedliwości, a zadawanie śmiertelnych cięć kataną było bardzo satysfakcjonujące. Poza ostrzem gracz otrzymuje do dyspozycji broń palną, odblokowywaną w miarę rozwoju postaci poprzez wykonywanie wyzwań.

Walki są bardzo dynamiczne.

Co stu pokonanych przeciwników pojawia się boss, do którego dotarcie to jednak kwestia minuty lub dwóch. Dzieje się tak przede wszystkim dzięki umiejętności szybkiego przemieszczania się, jaką opanowała Akane. Pozwala ona na błyskawiczne poruszanie się w prostej linii, które jest na tyle szybkie, że pozwala ominąć wszystkie ataki przeciwników.

Poza tym w miarę trwania walki i wykręcania co raz to lepszych kombo zwiększa się pasek adrenaliny. Można go wykorzystać na dwa rodzaje ataków specjalnych. Pierwszy wymaga naładowania 1/3 paska. Pozwala on na przemieszczenie się w określonym kierunku tak jak w przypadku zwykłego ruchu, jednak tym razem przeprowadzając atak tnący wszystko na swojej drodze. Z kolei drugi atak wymaga naładowania całego paska i pozwala na zabicie wszystkich przeciwników widocznych na ekranie. Jest to efekt bardzo widowiskowy i często sprowadzałem na ekran jak najwięcej przeciwników, by móc zabić jednocześnie jak największą ich ilość.

Wyzwania wprowadzane do gry są bardzo ciekawe i urozmaicają rozgrywkę.

Ich wykonywanie pozwala na odblokowywanie nowych elementów wyposażenia. Mam jednak wrażenie, że jeśli czegoś jest tutaj mało to rodzajów broni białej. Dostępne są tylko 3 katany, jednak już po pierwszych dwóch godzinach miałem wszystkie odblokowane. Poza bronią białą odblokowywać można broń palną, elementy ubioru, gadżety czy papierosy, które to w mniejszym lub większym stopniu wpływają na zachowania postaci i mechanikę walki. W miarę postępu gry czuć różnice, które dają nam nowo zdobyte przedmioty.

Kolejnym minusem jest losowość, a raczej jej brak.

Mapa zawsze jest ta sama. Podobnie jest też ze starciami, które zawsze wyglądają tak samo. Jest to spory problem, ponieważ powodował, że rozgrywka szybko stawała się bardzo monotonna i tylko wykonywanie wyzwań urozmaicało kolejne podejścia. Ciężko mi jednak narzekać na samą mapę, bowiem wykonana została bardzo przyzwoicie. Brudne tereny nowoczesnego Tokio wypełnione są neonami i pieszymi, którzy oglądają nasze starcia z Yakuzą. To wszystko tworzy bardzo klimatyczny cyberpunkowy obraz.

Pod względem oprawy audiowizualnej wszystko jest świetne. Oprawa graficzna utrzymana jest w klimatach lekkiego pixelartu i trzeba przyznać, że spisuje się bardzo dobrze. Nasze uszy cieszy muzyka w klimatach elektronicznych, która jak najbardziej pasuje do cyberpunkowego świata.

Akane to dobra gra o prostej i satysfakcjonującej mechanice.

Tytuł jednak trochę cierpi na brak losowości i małą zawartość. Bawiłem się dobrze i pewnie jeszcze sporo pogram, ale jednak nie będę umieszczał tego tytułu w czołówce gatunku. Polecam go jednak wszystkim fanom rogalików.