INSIDE – recenzja

Mały chłopiec w środku lasu zmierza w wyznaczonym przez siebie kierunku. Nie opowiada on żadnej historii o tym jak doszedł do tego miejsca czy też dokąd zmierza. Tak naprawdę, to nie mówi on nic. Nie przeszkodzi to jednak graczowi, by pomóc mu w tej, jak się wkrótce okaże, niebezpiecznej wędrówce.

W INSIDE, grze autorstwa zespołu PlayDead, nie doświadczymy interaktywnego intra czy też cutscenki. Nikt nie powie nam, jakich guzików kontrolera będziemy musieli użyć, by wejść w interakcje z przedmiotami, lecz będziemy musieli dojść do tego sami, metodą prób i błędów. Na szczęście gra nie rzuca nas od razu na głęboką wodę, ale dzięki przemyślanemu level designowi daje nam czas na zaznajomienie się z zasadami obowiązującymi w tym szarym, niebezpiecznym środowisku.

Dlaczego niebezpiecznym? W grze nie raz będą nas ścigać tajemniczy ludzie lub ich psy. Nie mamy żadnej broni, dlatego jedyne co możemy robić to uciekać. Jednak jak uciec przed szybszymi przeciwnikami, mogąc poruszać się jedynie w prawo lub lewo? Gra szybko uświadamia nam, że czasami krok w tył to najlepsza deska ratunku – będąc gonionym przez tajemnicze postacie, zatrzymanie się w miejscu skutecznie podnosi adrenalinę, ale jest to czynność często wymagana do przeżycia. Śmiało można powiedzieć, że każdy taki etap jest kolejną łamigłówką, którą musimy rozwiązać szybko, pomimo presji czasu.

W grze mamy tez doczynienia z zagadkami, do których trzeba podejść na spokojnie. Tylko w jaki sposób mały chłopiec może wpłynąć na otoczenie? Korzystanie z dźwigni i przycisków to praktycznie cały jego arsenał. Dlatego twórcy dodali element, który pozwala na przejmowanie kontroli nad innymi, dorosłymi osobnikami. W jaki sposób? Tego nie zdradzę, ale mogę powiedzieć, że sprawdza się to doskonale. Zwłaszcza, gdy w jednym momencie mamy kontrolę nie nad jednym ale kilkoma osobami.

Co oprócz łamigłówek, gra nam może zaoferować? PlayDead udowadnia, że nie potrzeba pojedynczej linijki tekstu by wsiąknąć w nieznany wcześniej świat i zinterpretować go na swój sposób. Trudno natomiast byłoby to osiągnąć, bez innego punktu zaczepienia, którym niewątpliwie, w tym tytule, jest przywiązanie do detali. Każdy krok, skok czy upadek – wszystko jest idealnie udźwiękowione. Niezależnie czy stawiamy krok na różnego rodzaju nawierzchni czy wychodzimy przemoknięci z wody, zamykając oczy jesteśmy w stanie sobie wszystko perfekcyjnie wyobrazić. Dodatkowo animacje czy praca kamery – wszystko idealnie dopasowane do każdego fragmentu gry.

Efekt? Uczucie oglądania bardzo dobrego, choć eksperymentalnego, seansu filmowego. Przejście gry nie powinno zająć dłużej niż trzy  może trzy i pół godziny. To tyle co obejrzenie dwóch blockbusterów.

Cena? Dwa bilety + duży zestaw popcornu i coli. Jak dla mnie, jest to bardzo uczciwa oferta dla każdego, kto szuka odskoczni od typowych gier komputerowych.

INSIDE_04

Tylko pamiętajcie, aby oprócz standardowego zakończenia, odkryć również to sekretne;)