FIFA 17 – “Be a king? Think not, why be a king when you can be a God?” – recenzja (PS4)

image-img

W tym roku otrzymaliśmy nową FIFĘ – znowu, a to niespodzianka! 😉
EA  w pewnym stopniu przyzwyczaiło nas, że co jakiś czas (zazwyczaj co 3 lata) dostajemy totalnie odmienioną grę. Rok 2016 to właśnie ten czas. Zmiana na pozór drobna – w końcu to tylko silnik graficzny, nie? Modyfikacja która może powodować wiele, ale to wiele różnych błędów. Nie tylko błędów graficznych, bo zmienia się również fizyka w grze.

No i właśnie dlatego gra jest odczuwalnie szybsza, rozgrywka jest dużo bardziej dynamiczna niż mogłoby się wydawać, piłka lata jakby celniej do celu… Ale nie obeszło się bez problemów. Piłkarze stali się bardziej drewniani, mają problemy z przyjęciem piłki  lub wykonaniem strzału czy też wybicia z pierwszej piłki. Nie wiadomo czemu, starają się ją najpierw przyjąć, a to często kończy się stratą. Kolejnym minusem jest nierówna gra bramkarska – czasem zdarza mi się oddać 14 celnych strzałów na bramkę z czego  tylko jeden kończy się golem – we wcześniejszych edycjach jednak 80% strzałów wchodziło, bo nauczony szacunku do piłki strzelam tylko kiedy mam tzn “setkę”. Innym razem byle dotknięcie piłki oznaczało gola i to w sytuacji, gdzie nic nie miało prawa się stać.

Jednak mimo wszystko, gra się bardzo przyjemnie – odczucia z są bardzo pozytywne, a to coś nowego, bo przy premierze jej poprzedniczki rzucałem mięsem na prawo i lewo, i dopiero po 3 miesiącach byłem w stanie docenić jej prawdziwy kunszt i wyciągnąć z gry to co najlepsze!

Stały fragment gry.

Przebudowane zostały totalnie wszystkie możliwe elementy jakie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić. No, może poza wznowieniem gry przez bramkarza. Część z nich jest mocno kosmetyczna – np. od teraz możemy chodzić wzdłuż linii autu przed wyrzuceniem piłki, a część została drastycznie zmieniona jak na przykład wszelkiego rodzaju wrzutki – czy to przy rzutach rożnych czy przy wolnych z bardziej oddalonych miejsc na boisku. Teraz wybieramy w które miejsce ma spaść piłka, a to daje olbrzymie pole do popisu i budowania rozbudowanych akcji.

Niestety, muszę to przyznać, ale nowy sposób wykonywania rzutów karnych woła o pomstę do nieba. Niech Was palec boży broni  przed remisowaniem meczy z kolegami czy też w fazach pucharowych, które czekają na nas w grze…

Karne są straszne. Może to kwestia wytrenowania tego elementu gry ale z reguły albo wszystkie piłki lecą w kosmos, tak jak zrobił to Ramos w pamiętnym meczu. Albo strzelamy jakimiś karakanami po ziemi. EA, wprowadzając nową formułę mocnych strzałów po ziemi mocno wpłynęła na ten aspekt gry i przez co wygląda on jak wygląda i zasługuje na dużego minusa.

Nowy tryb – Droga do sławy!

Uwaga. Z uwagi na wprowadzenie do fabuły zawarte w recenzji, w pierwszym akapicie mogą pojawić się małe spoilery – które poznajemy w ciągu pierwszych 15 min gry. Jeśli jednak nie chcesz ich czytać, opuść następny akapit.


Pamiętacie z dema, gdy przed debiutem w meczu kibice krzyczeli do Alexa Huntera “who are you?” Alex jest 17 latkiem z biednej rodziny mieszkającej w Londynie. Można powiedzieć, że piłkę ma we krwi. Jego dziadek był wielką gwiazdą, a jego ojciec jest zawodowym piłkarzem. Czujecie presję, którą chłopak ma na starcie?

Na początku gry czekało mnie dość miłe zaskoczenie, mogłem wybrać swój klub – Chelsea, i dzięki Bogu, nie musiałem przez całą drogę do sławy żyć ze świadomością gry w znienawidzonym United.  Jeśli chodzi o samą rozgrywkę, to „Droga do Sławy” ciągle bardzo przypomina mi tryb „Zostań gwiazdą”,  znany z poprzednich wersji gry. Przed każdym meczem możemy wybrać czy będziemy sterować samym Alexem czy całym zespołem. Dla mnie jest to dokładnie to samo, z tym, że dorobili do tego historię, tak aby zatrzymać nas przy tym trybie na dłużej. 


I TO DZIAŁA… do czasu. Na początku sterowanie karierą Alexa prowadzi do syndromu “jeszcze jeden mecz” i “ok, jeszcze jeden trening”. Mamy chęć zaimponować trenerowi czy też kibicom, przebić się do pierwszego składu czy też inne czynniki, które podczas wydarzeń wjeżdżają nam na ambicje.

Aż po pewnym czasie, gra z komputerem po prostu NUDZI. Pozostaje nam rozgrywanie kolejnego meczu, który nie wnosi nic oprócz zdobywania punktów i utrwalania swojej pozycji w tabeli. Sama rozgrywka jest też bardzo nieoptymalna. 4 minuty trwania połowy dają nam tylko kilka okazji na strzelenie gola. Z kolei 6 minut pozwala zrobić zbyt dużo i cała rozgrywa niesamowicie się  dłuży.


Na spory minus zasługuje też praca kamer – kiedy piłka poleci na rzut rożny, kamera, podążając za piłka zaczyna wariować, kręcić piruety albo “leci w kosmos”. Kolejnym tragicznym elementem jest sytuacja kiedy to przeciwnik odda niecelny strzał na naszą bramkę. Alex zachowuje się jakby zmarnował właśnie kolejną setkę i cut scenki z jego reakcjami strasznie irytują.

Polski komentarz

Po raz kolejny dostajemy paczkę nowych komentarzy. Część starych tekstów wyleciała z gry i została zastąpiona ich odświeżonymi wersjami. Niestety, to co mnie razi to ciągła obecność Szpakowskiego. Jestem w stanie sporo zrozumieć – ale nie potrafię przetrawić ciągłego mylenia nazwisk czy też imion zawodników światowej klasy.


Rozumiem, że to dla Szapaka coś charakterystycznego, ale ileż można?! Sam specjalnie wybieram zazwyczaj transmisje meczy na innych kanałach niż te w telewizji publicznej, tak aby nie słuchać jego głupot.
Marzy mi się taki duet z Canal + jak Andrzej Twarowski i Rafał Nahorny… Może w FIFIE 20? Co wy na to EA ?;)

Mistrzostwa FUT

EA zapewnia nam też nowy tryb gry Mistrzostwa Świata w FUT. Co tydzień mamy 3 próby zakwalifikowania się do weekendowych rozgrywek. Z przykrością jednak muszę stwierdzić, że pomimo wielkiej chęci – nie udało mi się przejść pierwszej drabinki. Swoją formułą przypomina on trochę Drafta – z tym że jest darmowy! Może, za kilka tygodni kiedy zbuduje jakiś konkretny skład, uda się ugrać coś więcej a i przy okazji napisać dla Was?

Jeśli chcesz podzielić się swoimi osiągnięciami – daj nam znać w komentarzu!

Muzyka

EA po raz kolejny nie zawodzi, soundtrack w grze jest znowu dobrany idealnie. Lekki, przyjemny, dopasowany do całej koncepcji FIFY i utrzymywany w tej stylistyce już od wielu lat. Co prawda, w moim sercu na pierwszym miejscu znajduje się ścieżka dźwiękowa z FIFY 14, ale w tym roku też jest bardzo dobrze. Link do pełnej listy znajdziecie np. na Spotify.

Licencja

To kolejny wielki plus FIFY. W grze znajdziemy zarówno pełną licencje Ekstraklasy jak i całą reprezentacje Polski. Natomiast z Anglii pogramy Chelsea czy United zamiast London Blue czy Manchester Red.  Można stwierdzić, że licencje nie są do niczego potrzebne, ale to tak jakby grać w samochodówki i zamiast jeździć Lamborghini wsiadać do Byka.

Mimo wielu błędów, związanych ze zmianą silnika na FROSTBITE, w nową FIFĘ grało mi się wyśmienicie. Kacper w swojej recenzji ogłosił PES`a królem gier piłkarskich 2016. Ja, czerpiąc inspirację z Eminema oraz swoich własnych ambicji zaryzykuję stwierdzenie, że jeśli PES jest królem – w takim razie to FIFA jest bogiem.

“Be a king? Think not, why be a king when you can be a God?”