Ski Jump International 3 – W cieniu ,,Małysza”

6 Stycznia 2001. roku Adam Małysz wygrywa 49. Turniej Czterech Skoczni, a Polskę opanowuje szał na Skoki narciarskie. W tym czasie mało znany fiński programista Jussi Koskela wydaje Deluxe Ski Jump 2 i prawie cała Polska staje się Małyszem przed swoimi komputerami. Tę historię wszyscy znamy. Znacznie mniej osób jednak wie, że parę miesięcy wcześniej inny fiński programista – Ville Könönen również wydał grę traktującą o skakaniu na nartach, a raczej jej kolejną część. Ski Jump International 3, był bowiem kolejną odsłoną rozwijanej od 1994 roku serii. Dopiero jednak ta część zgarnęła większy rozgłos poza Finlandią, a wraz z nim grupę oddanych fanów. Zawsze jednak pozostawała w cieniu młodszego kuzyna. Nasuwa się zatem pytanie: Czy słusznie?

Na pierwszy rzut oka gra wygląda bardzo skromnie, nawet na tle wspomnianego ,,Małysza’’

Toporne menu obsługuje się przy użyciu klawiatury, a po uruchomieniu właściwej rozgrywki jest niewiele lepiej. Z resztą screeny mówią wszystko. Skocznię reprezentuje odpowiednio wyprofilowane wzgórze, skoczek to patyczak i jedynie tła wybijają się in plus. Jeśli zaś chodzi o ścieżkę dźwiękową… To mówimy o czymś co tutaj nie istnieje. No dobra, można sobie ustawić ,,beepnięcia’’ PC Speakera przy nieudanym wybiciu, ale to wszystko.

Całe szczęście rzeczywistość wielokrotnie udowadniała, że oprawa wizualna to nie wszystko

I tak jest i tutaj. Sterowanie skoczkiem jest proste. Strzałka w górę to wybicie, lewo–prawo kontrolujemy skoczka, a R i T to kolejno lądowanie na dwie nogi i telemark. Niby niewiele, ale udało się z tego wykrzesać całkiem przyjemny i realistyczny model skakania. Tak jak w rzeczywistości niemałą rolę odgrywa również wiatr oraz okazjonalne podmuchy, które wymagają dodatkowych korekt w locie. Wykonanie telemarku gwarantuje zazwyczaj wysokie noty od sędziów, choć próba wykonania go na wypłaszczeniu to proszenie się o upadek. A upadek niesie za  sobą ryzyko kontuzji i konieczność pauzowania konkursów.

Najwięcej jednak zależy od wyjścia z progu. Jeśli znajdziesz idealny moment, narty po wybiciu będą proste. Biada jednak temu, kto, choć minimalnie za wcześnie się wybije. Sylwetka zawodnika wówczas idzie w kompletną rozsypkę i niezależnie od warunków i dalszej fazy lotu, wyżej niż w okolice trzeciej dziesiątki stawki się nie załapiesz. Z drugiej jednak strony nawet dosyć mocne opóźnienie wybicia nie zabiera szansy na dobry wynik. Może i pierwsze podia przyjdą dosyć szybko, ale przez to nieszczęsne wybicie, konkursy nie raz będziemy kończyć na pierwszej rundzie. No i pomimo prostoty, sterowanie klawiaturą nigdy nie będzie tak intuicyjne i wygodne, jak stara dobra myszka w ,,Małyszu’’.

Podstawowym trybem rozgrywki jest Puchar Świata.

Rywalizujemy w dwudziestu konkursach, na obiektach znanych z rzeczywistości. Nie mogło zabraknąć zatem choćby Kuopio, czy Planicy, ale i tych nieco mniej oczywistych pokroju Ramsau. Każda ze skoczni jest odrobinę inna, a tor lotu i ich wymiary przypominają te z rzeczywistego świata (choć często według nieaktualnych danych). A żeby było jeszcze ciekawiej, to w przeciwieństwie do hitu Koskelii zmierzymy się z autentyczną stawką znaną z sezonu 2003/04. Sezonu zaiste ciekawego. Naznaczonego głównie rywalizacją Janne Ahonena z Roarem Ljøkelsøyem, ale i z przebłyskami Romørena czy Pettersena oraz wyraźnie słabszą dyspozycją Orła z Wisły. No i co poniektórzy mogą się poczuć staro, rywalizując ze skoczkami, spośród których tylko trójka jeszcze skacze.

W puchar świata zręcznie wpleciono również Turniej Czterech Skoczni.

Zachowano wszystkimi arenami i system KO w pierwszej serii. Nic nie stoi na przeszkodzie, by uruchomić go również oddzielnie. Poza tym znajdziemy jeszcze możliwość stworzenia własnych zawodów, Puchar Drużynowy i Króla Skoczni, czyli skokowe last man standing. No i nie można zapomnieć o najciekawszej funkcji, czyli edytorze skoczni. Manipulując paroma wskaźnikami, z łatwością można tworzyć wariacje na temat istniejących aren. Bardziej kreatywni z kolei przy pomocy programu graficznego mogą tworzyć kompletnie nowe obiekty, z czego organizatorzy turniejów skrzętnie korzystali. Oczywiście wszystko to mogliśmy robić razem ze znajomym, zamieniając się miejscami przy komputerze.

Czas zatem odpowiedzieć na pytanie przytoczone we wstępie.

Tak, Ski Jump International 3 nie jest tak dobrą grą, jak druga odsłona Deluxe Ski Jump. Brzydsza, z prymitywniejszą fizyką i nie tak intuicyjna. Nie da się jednak zaprzeczyć, że jest całkiem niezłym symulatorem swojej dyscypliny.  Niewątpliwie wybija się na tle konkurencji paroma unikatowymi pomysłami. Dlatego szkoda, że poważniejszy rozwój gry został zatrzymany po 2003 roku, a autor nie planuje wydać kolejnej edycji. Już za parę dni w Wiśle zostanie zainaugurowany kolejny sezon Pucharu Świata. Myślę więc, że to dobra okazja, by się dodatkowo nastroić, zwłaszcza, że nic to nie będzie kosztować. Kilka lat temu tytuł przeszedł w model freeware i można go pobrać z poniższej strony:

https://www.nomasi.com/sj3/

P.S Jako że tytuł był pisany pod DOS’a, to do działania na czymkolwiek nowszym niż Windows XP, będzie potrzebny DOSBox. Ten całe szczęście jest zawarty już w pliku instalacyjnym gry.