Zdrajca, innowierca, bezbożnik… Sorry Nathan, ale Master Chief ma rację

Polska mentalność konsolowa to sprawa oczywista – jak chodzi wybór między PS a Xbox`em – króluje PlayStation. Konsola Sony wygrywa walkę obecnej generacji na każdym możliwym polu, a użytkownicy, mimo narzekań i zgłaszanych problemów, stoją murem za swoim ukochanym „plejakiem”. Ze mną sprawa była analogiczna od czasu, gdy wyszedł Xbox 360.

Wcześniej byłem posiadaczem PS2, które dawało mi frajdę i mam z nim tyle wspomnień co pewnie każdy, kto miał z tym owocem ówczesnej technologii styczność. Dostałem swojego pierwszego X-a i sytuacja trochę się zmieniła. Prędka premiera konsoli Microsoftu to było coś co zmotywowało mnie do „zmiany obozu”. Bawiłem się świetnie, ogrywałem wiele tytułów… Nagle Sony wypuściło 3 odsłonę swojego centrum domowej rozrywki i ku mojemu zdziwieniu wszystkie przewagi pomiędzy PS3 a Xboxem nie zadziałały na mnie ani trochę i jeśli grałem na PS3, to było ono albo pożyczone albo okazyjnie kupione i szybko sprzedane. Tu jednak nadchodzi powoli punkt kulminacyjny całego mojego konsolowego życia.

Premiera PlayStation 4! BAM! Wielka moc, masa świetnych tytułów i wygranie walki o „wyrozumiałość względem gracza”. Zaraz po premierze, sam osobiście pobiegłem do kłodzkiej galerii i kupiłem własny, prywatny egzemplarz rywala Xbox One. Byłem zachwycony, wniebowzięty i pewny, że w moim sercu znowu znalazło się miejsce dla Japończyków.

2 lata i 4 miesiące później, bo tyle działała bez zarzutu, konsola zaczęła sprawiać pewne problemy, które w niedługim czasie przerosły nawet Polską Centralę Sony. Kilka miesięcy po gwarancji zostałem „uprzejmie zmotywowany” do płatnego serwisu konsoli. Nie będę przytaczał całej historii i opisywał wszystkich sytuacji, muszę jednak zaznaczyć, że trochę nerwów kosztowało mnie by, z wielką łaską, moja ukochana czarnulka została przyjęta na serwis gwarancyjny.

Moje wątpliwości narastały… Słabe serwery, lagujące oprogramowanie i, co chyba przelewa czarę goryczy, zaledwie kilka dobrych gier przez dwa lata subskrypcji PS Plus. Te małe problemy urosły do rangi irytującego „olewania mnie” jako gracza i konsumenta. Tak więc zostałem bez konsoli, czyli bez możliwości cieszenia się swoimi grami i doświadczeniami ze znajomymi w świecie wideo-rozrywki. W tym samym czasie zacząłem się zastanawiać… Czy przypadkiem nie mam deja vu i po ograniu Ps2 do granic możliwości dostałem swojego x360?

Wyznaczyłem sobie cel – wypróbowanie albo i nawet kupienie konkurenta PS4.

Wrażenia jaki zafundował mi Microsoft wraz z kupnem Xbox One S jest czymś czego szukałem. Od pierwszego uruchomienia czułem się jakby naprawdę tu była największa różnica między tymi konsolami. Świadomość kupienia konsoli do gier (a miał być dekoder) w postaci slima „Jedynki”, ilość gier i bonusów czy samych podziękowań sprawiły, że momentalnie się uśmiechnąłem i pomyślałem: „To jest chyba to…”. Xbox One jest, w moim odczuciu, konsolą bardziej doceniającą graczy i nagradzającą ich nawet za samo kupno konsoli. Nie chodzi tutaj o jakiś tekst w stylu „Dzięki za hajs!”, a bardziej o to jak konsola sama się reprezentuje już od pierwszego uruchomienia.

Nazwijcie mnie zdrajcą, innowiercą albo hejterem. Nawet fanboya zniosę… Ale właśnie tak z mojej strony wygląda cała przygoda z konsolami. Podejrzewam, że Sony musiałoby zrobić coś naprawdę SPEKTAKULARNEGO, aby odzyskać moje zaufanie i mnie jako klienta. Klienta, który notabene zasilił ich konta niemałymi sumami.