Ghost Recon: Wildlands (PS4) – pierwsze wrażenia

8 marca miała miejsce polska premiera kolejnej gry Ubisoftu z serii Tom Clancy’s Ghost Recon. Wiele osób miało mieszane uczucia co do Wildlands po testach beta, chociażby ze względu na wiele bugów i glitchy.

W grze wcielamy się w rolę agenta Ghost Recon, który zostaje wysłany przez rząd USA na misję do Boliwii. Jesteśmy wysłani tam nieoficjalnie, jako „Duchy”, przez co mamy na sobie zwykłe ubrania, zamiast mundurów (pomijając to, że można się zamienić w chodzący krzak). Naszym zadaniem jest rozbicie kartelu Santa Blanca, zaczynając od zwykłych pomagierów przechodzą przez grube ryby i kończąc na Szefie wszystkich szefów – El Sueño.

Do tego tytułu nie byłam nastawiona zbyt pozytywnie. Taktyczne granie? Wolę rzucić granat i strzelić z RPG! Jednak już przy pierwszej misji po prostu czułam, że granie jak tytułowy „duch” daje więcej frajdy niż cokolwiek innego. Po 15 godzinach rozgrywki mogę powiedzieć jedno – WARTO. W ciągu tych 15 godzin miałam okazję zwiedzić pięć prowincji, a udało mi się wykończyć czterech pomniejszych bossów. Pomiędzy głównymi misjami jeździłam na misje poboczne lub zbierałam broń i punkty umiejętności, aby rozwijać swoją postać. Oczywiście nie ważne czy to była misja poboczna, misja główna czy zwykłe przemieszczanie się z punktu A do B, zawsze towarzyszyły nam przepiękne widoki. Wolisz lasy tropikalne, bagna, jeziora i rzeki czy może ośnieżone góry? Do wyboru do koloru! Szczerze powiedziawszy to nie mogłam się napatrzeć. Przy każdej możliwej okazji starałam się tak ustawić kamerę, aby zdjęcie oddawało ten klimat. Nie jest łatwo wybrać najlepszą lokalizację, bo jest ich od groma. Za grafikę z pewnością należą się gratulacje twórcom.

Ale co? Że niby wszystko jest takie idealne? Każdy wie, że nie ma gier idealnych. Niestety i Wildlands ma pomimo tylu pozytywów dużo wad. Jedną z nich i chyba najbardziej widoczną i nieprzyjemną jest fizyka pojazdów. Mechanika prowadzenia jest niczym ściągnięta z Watch Dogs. Widzieliście kiedyś załadowaną ciężarówkę, która driftuje? Jeżeli nie, to zagrajcie w Wildlands. Z samolotem jeszcze nie próbowałam, ale patrząc na resztę pojazdów, wszystko jest możliwe. Poza fatalną mechaniką pojazdów często zdarzają się różnorakie błędy. Z jednej strony nie jest to nic nowego w tak dużym sandboxie, ale z drugiej strony one nie zdarzają się rzadko, ale często, nawet bardzo często. Niektóre nie mają większego wpływu na rozgrywkę, inne zaś mogą bardzo popsuć zabawę.

Nic jednak nie przyćmiewa całości gry i jestem pozytywnie zaskoczona tym tytułem.

Pełna recenzja już na dniach.

 

Grę do recenzji dostarczył Ubisoft Polska za co serdecznie dziękujemy!