Riptide GP: Renegade (PS4) – recenzja

Gdy nasz naczelny zaproponował zrecenzowanie Riptide GP: Renegade wśród redakcji zapanowała cisza. Czyżby już wtedy każdy poprawnie stwierdził, że gra nie będzie… cóż… najwyższych lotów? Ostatecznie zgłosiłem się do przetestowania tegoż cuda, ponieważ jest on dziełem Vector Unit. A kim jest ten zespół?

Hit czy kit?

Vector Unit to ekipa wydająca swoje tytuły głównie na smartfony z systemem iOS oraz Android. Możliwe, że kojarzycie ich Beach Buggy Racing – wesołej i dopracowanej gry o wyścigach kreskówkowych bohaterów. Kiedy autorzy przenieśli wspomniany tytuł na PS4 zakupiłem ich produkcję i bawiłem się w niej naprawdę dobrze. Ulepszona grafika, lepsze tekstury, efekty na miarę „dużego” grania. Przy Beach Buggy spędziłem kilkanaście godzin nie nudząc się. Tytuł również spodobał się znajomym i cisnęliśmy w wyścigi na podzielonym ekranie. Mając w pamięci te dobre wspomnienia odpaliłem Riptide Gp: Renegade licząc, że dostanę równie solidny tytuł odpowiednio przeniesiony na duże ekrany.

Początek był pozytywny. Grafika wydawała mi się lekko sterylna, ale właśnie został mi przedstawiony przez grę tryb fabularny. Od razu zaczynamy intensywnym wyścigiem, który kończy się nagłym zwrotem akcji i dowiadujemy się, że naszym celem jest zostanie mistrzem Poke… Riptide GP. Zaczynamy naszą „karierę”, która sprowadza się do poklepywania nas po plecach za każdy dobrze przejechany wyścig. No dobrze. Fabuła po pierwszym pozytywnym wrażeniu okazuję się płytka jak kałuża.

No ale to wyścigi! Tu liczy się walka na torze i przyjemność z jazdy, a nie zawiłe perypetie bohaterów! A przecież w Riptide GP: Renegade wykonujemy niezwykłe akrobacje przy każdym skoku!

riptide-gp_-renegade_20161010182936

Bolesna prawda

Trzy! Dwa! Jeden! Wystartowali! Zasnęli… Twórcy po mistrzowsku spartolili cały model „jazdy”. Naszymi skuterami wodnymi nie kieruje się ani realistycznie ani arcadowo. Już dawno tak fatalnie nie prowadziło mi się pojazdu w żadnej grze. Zerowa przyjemność. To może chociaż niesamowite akrobacje? Rozpędzamy się na najbliższą rampę i… pociągamy gałki w którąś ze stron, aby wykonać ewolucje. Całkowita automatyzacja tego aspektu sprawia, że z politowaniem patrzymy na w kółko powtarzane czynności. Za wykonane triki zapełniamy pasek boosta. W późniejszym etapie odblokowujemy efektowniejsze akrobacje dające więcej nitra, ale co z tego… ?Podstawowe rzeczy – model jazdy i ewolucje – nie sprawiają radości. Złapałem się na tym, że już po kilku wyścigach zaczynałem ziewać. Próba gry w środku dnia, przy muzyce ze Spotify puszczonej w tle również nie pomogła. Riptide GP nie spełnia ważnego warunku gry – nie bawi. Nie pomagają późniejsze coraz bardziej zwariowane etapy. Ciekawa jest plansza na której trwa tsunami, a my pędzimy po ogromnych falach. Przy każdym wyskoku ściskało mi się gardło, a na VR bym pewnie umarł. Czemu nie można było zaserwować takich intensywnych etapów przez cała grę?! Rada dla twórców: Zróbcie Riptide GP w stylu Motorstorm: Apocalypse. Nawet z tym nieszczęsnym modelem jazdy gra zyskałaby z 2 oczka.

riptide-gp_-renegade_20161010170146

Mógłbym w tym miejscu po prostu odradzić Wam zakupu tejże produkcji, no ale, żeby recenzji stało się zadość, omówię co jeszcze Riptide GP oferuje. Pomiędzy wyścigami z przeciwnikami lub z czasem, ulepszamy swój skuter wodny. Gra daje nam możliwość odblokowania pojazdów naszych rywali, które charakteryzują się innymi statystykami początkowymi niż nasz pierwszy, podstawowy pojazd. Zdobyć można wygląd postacii, ale ta kustomizacja nie zmienia niczego w sposobie ich prowadzenia.

Oprócz trybu kariery mamy możliwość zmagania się w pojedynczych wyścigach lub sprawdzenia swoich umiejętności w kanapowym trybie podzielonego ekranu dla czterech osób. Udało mi się przetestować tenże tryb, grając w dwie osoby i jest mniej więcej tak jak zawsze w przypadku gier ogrywanych w kilka osób obok siebie. Lepiej. Ale to za mało i tak, bo Riptide nie oferuje żadnych emocji i pomimo pierwszego „Wow, fajnie wygląda” mojej dziewczyny, skończyło się na „Masz racje, nudne to trochę.”.

riptide-gp_-renegade_20161010183628

Na koniec zostaje nam tryb multiplayer, o którym jestem w stanie powiedzieć jedną rzecz – świeci pustkami. To chyba odpowiednia odpowiedź dla twórców – jakiego potworka stworzyli.

Audio-wideo

Grafika i udźwiękowienie. Może teraz trochę pochwalmy i zacznijmy od udźwiękowienia. Utwory przygrywające nam podczas gry pasują idealnie, a skutery nie brzmią jak odkurzacze (tak, Gran Turismo, na ciebie patrzę). Widać, że ktoś od udźwiękowienia się napocił. Nie jest to poziom takiego #Driveclub, ale tutaj mówimy o tytule z o wiele niższej rangi.

Posłodziliśmy to teraz czas na opiernicz za grafikę. Sterylność bije po oczach. Nie, Vector Unit nawet nie próbujcie się tłumaczyć, że taki był zamysł. Smartfony po prostu by nie wyrobiły, a Wam nie chciało się ulepszyć oprawy wideo w wersji na konsole. Totalnie olana sprawa. Efekt chlapania na ekran może i na telefonach robi wrażenie, ale tutaj można się co najwyżej roześmiać.

Kończmy ten pogrzeb Riptide GP: Renegade. Odradzam zakup. Nawet w promocji za 10 zł. Jeśli już musicie zagrać w tego crapa – kupcie wersję na smartfony. Konsolowe wydanie to żart z kupujących.