Knock-knock_20160329192209

[PS4] Recenzja Knock Knock

Producenci gier wideo starają się zwrócić uwagę na swój tytuł poprzez zapewnienie pewnego rodzaju oryginalności, która wyróżni produkt na tle innych, podobnych. To dosyć trudne zadanie, bo może wypalić i przynieść sukces, ale pomysł może też definitywnie okazać się klapą. Są więc gry dobre i są też gry głupie. Knock Knock przez swoją oryginalność zwyczajnie przedobrzyło.

Założenie gry jest dosyć proste i nawet ciekawe. Ot, nasz bohater żyje sobie w domku w lesie, gdzie jednak doskwiera mu pewien problem. Ktoś puka do jego drzwi, ktoś puka mu do okien. Ktoś gasi światło i przestawia przedmioty w domu, a nawet podrzuca wiadomości zapisane na kartkach, chociaż tutaj nasza postać nie jest do końca pewna, czy nie napisała tego sama. Tyle tytułem wstępu, bo od teraz będzie już tylko gorzej.

Knock-knock_20160329195308

Nasz bohater ma problemy ze snem i z samym sobą. Lunatykuje, ma przywidzenia i sam nie wie czy aktualnie śpi, czy może już się obudził. Ma również problem z ustaleniem stanu swojego zdrowia psychicznego, a raczej jego braku. Bardzo często opowiada rzeczy, które nijak mają się do fabuły gry i bardziej nawiązują do skrzywienia psychicznego, które to coraz bardziej pochłania go w zatraceniu.

Późniejsza fabuła chyba jest. Do końca nie wiadomo co robić w grze, a znalezione przypadkiem notatki są tak pomocne, jak GPS głęboko pod ziemią. Trzeba chodzić po pokojach, zapalać światło, przyspieszać czas za pomocą "przyspieszaczy" w postaci karykatury głównego bohatera połączonej ze stojącym zegarem. Trzeba też unikać zjaw i zwidów, które pojawiają się znikąd i sprawiają, że czas, który przybliża nas do poranka, cofa się w znacznie w tył i praktycznie powoduje, że rozdział zaczynamy od nowa. Początek gry to kilka prostych wskazówek, a później trzeba radzić już sobie samemu, domyślając się, o co właściwie chodzi. Efektem jest błąkanie się bez celu mając nadzieję, że dotrwa się do świtu nie potykając po drodze żadnej "zjawy" i przejdzie do kolejnego rozdziału.

Knock-knock_20160315202953

Plusem jest zdecydowanie grafika. Kreskówkowe klimaty, które czasem potrafią wzbudzić niepokój, kiedy przemierzając las ciągle powtarzających się drzew natrafimy na takie w kształcie bliżej nieokreślonego stwora. Irytuje natomiast głos rozczochranego lunatyka. Przypomina on bełkot piskliwego Skandynawa. Głos pozbawiony emocji, pusty, nieciekawy. Rozumiem, że gry indie kierują się swoimi własnymi prawami, jednak nie mogę pojąć dlaczego potencjał tak prostej i naprawdę świetnie graficznie gry został tak zaprzepaszczony przez schizofreniczną fabułę, która z każdym kolejnym krokiem nudzi i zniechęca do dalszej gry.

Zapewne znajdzie się grono graczy, którzy uznają ten tytuł za ciekawy, jednak mnie on zdecydowanie nie przekonał i pozostawił sporo niesmaku po zachęcającym opisie.