[PC] Gremlins, Inc. – Recenzja

Gremliny – małe, niepozorne stworzenia, zamieszkujące różnego rodzaju mechanizmy. Istoty znane ze swojego zamiłowania do technologii i obdarzone dość paskudnym charakterem. Ich główna siedziba to wielkie mechaniczne miasto, w którym dzień i noc rozbrzmiewa szczęk trybików, powietrze jest gęste od pary, a nozdrza wypełnia smród smaru. Właśnie tutaj zdobyć można to, co gremliny tak cenią – prestiż, sławę i bogactwo. Najlepiej konstruując jakiś przełomowy, wzbudzający podziw w sercach rodaków wynalazek. Droga do sukcesu nie jest jednak usłana różami. Konkurencja nie śpi i tylko czeka na dogodny moment, by brutalnie strącić niewygodnego rywala z powrotem do rynsztoka. Przekręty, machlojki, skorumpowani stróże prawa, przekupni urzędnicy i niekończący się wyścig szczurów to codzienność mechanicznego miasta. Możemy się o tym przekonać na własnej skórze, sięgając po grę Gremlins, Inc. autorstwa litewskiego studia Charlie Oscar Lima Tango Interactive Entertainment

scr_1
Gremliny rozrabiają
Recenzowana pozycja stanowi nietypową mieszankę planszówki i karcianki. Reguły zabawy przybliża nam podzielony na części samouczek oraz wyświetlane podczas sesji podpowiedzi, dzięki którym szybko oswajamy się z mechaniką gry. Głównym celem jest zebranie jak największej liczby punktów prestiżu. Możemy je zarabiać na różne sposoby – wypełniając zadania, konstruując maszyny czy przeszkadzając oponentom. Wszelkich interakcji ze światem gry dokonujemy za pomocą kart, losowo trafiających do naszej ręki. 

Plansza podzielona jest na liczne pola umieszczone na ścieżkach. Warto zaznaczyć, że w Gremlins, Inc. nie występują znane z wielu innych gier planszowych pola „neutralne” – z każdym związana jest jakaś akcja, chociaż w niektórych przypadkach gracz może zdecydować, czy chce z niej skorzystać. Mamy więc tutaj kafelki dodające lub odejmujące gotówkę, spotkania z żandarmami (których możemy przekupić lub nie – ale wtedy ryzykujemy wtrącenie do więzienia), nieszczęśliwe wypadki (połączone z opcją wykupienia polisy ubezpieczeniowej) i inne. Dodatkowo działanie niektórych pól ulega zmianie w zależności od tego, czy się na nich zatrzymujemy, czy tylko je mijamy.

Po planszy przemieszczamy się przeciwnie do ruchu wskazówek zegara, od czasu do czasu zbaczając z trasy, by odwiedzić jedną z jedenastu lokacji specjalnych. Miejsca te oferują wyjątkowe usługi, a także stanowią punkty docelowe, w których uaktywniamy nasze najbardziej wartościowe karty. Wizyta w Banku pozwoli nam zainwestować część kapitału, aby później czerpać większe zyski; na Targowisku wymienimy zdobyte punkty prestiżu na gotówkę; w Sądzie zaś, za drobną opłatą, możemy podkradać wyborców naszym rywalom. Nie będę tutaj opisywał wszystkich lokacji, żeby nie zepsuć Wam zabawy z odkrywania – starczy powiedzieć, że twórcy gry zadbali o to, aby każda z nich była jedyna w swoim rodzaju i otwierała przed graczem nowe możliwości.

scr_2
W Gremlins, Inc. obok punktów prestiżu występują również zasoby dodatkowe. Najważniejszym z nich jest wspomniana wcześniej w recenzji gotówka, której – jak to zwykle bywa – ciągle mamy za mało. Brak forsy wiązać się może z porażką w grze, gdyż do aktywacji wielu kart (w tym również tych generujących punkty prestiżu) wymagana jest określona suma na koncie. Z gotówką związane są współczynniki zysku i strat, które decydują o tym, ile pieniędzy zarobimy bądź utracimy podczas naszej wędrówki po planszy. Biada temu, kto przejdzie przez kafelek odejmujący gotówkę, mając wysoki współczynnik strat! Nie ma nic gorszego niż utrata połowy zawartości portfela w drodze do celu wędrówki.

Innym istotnym zasobem są głosy wyborców. Im więcej ich zdobędziemy, tym większe będą nasze szanse podczas wyborów na stanowisko Gubernatora. Odbywają się one co kilkanaście kolejek, a ich zwycięzca, oprócz czysto kosmetycznej zmiany wyglądu pionka, otrzymuje znaczne przywileje: nie jest zatrzymywany przez żandarmów, nie musi płacić przy przechodzeniu przez pola odejmujące gotówkę, a dodatkowo może pobrać pieniądze, które inni gracze stracili na skutek działania wymienionych wyżej czynników. Wiąże się to jednak z karą w postaci punktów złośliwości.

Punkty złośliwości to ostatni z zasobów dodatkowych. Zdobywamy je na skutek nieszczęść, podczas pobytu w Więzieniu (zwłaszcza jeśli wybraliśmy złe zachowanie – tak, podczas aresztu możemy zdecydować, jak chcemy się sprawować) czy też odwiedzając Inferno. Punkty te są raczej niepożądane ze względu na to, że powiększają nasz współczynnik strat, co może szybko doprowadzić do bankructwa. Najlepszym sposobem na zredukowanie ich ilości jest odwiedzenie Planu Astralnego – i tu pojawia się złośliwość twórców, którzy na drodze do wspomnianej lokacji umieścili ścieżkę złożoną z pól odejmujących gotówkę. Oznacza to, że gracz, który ma na swoim koncie dużo punktów złośliwości, docierając do Planu Astralnego będzie całkowicie spłukany. Wniosek z tego prosty – nie opłaca się być złym (a przynajmniej nie aż tak bardzo złym).

Dochodzimy wreszcie do najciekawszego elementu gry, jakim są karty. Twórcy gry oddali nam ich do dyspozycji ponad 200, a niewykluczone, że w przyszłości powstaną kolejne. Pełnią one podwójną rolę – za ich pomocą wywołujemy konkretne wydarzenia podczas rozgrywki oraz przemieszczamy się po planszy. Do każdej karty przypisana jest bowiem określona ilość pól, jakie możemy pokonać za jej pomocą. Uwidacznia się tutaj taktyczny aspekt gry – musimy planować nasze ruchy z wyprzedzeniem i decydować, czy daną kartę wykorzystamy jako „środek transportu” czy też zachowamy ją, by wykorzystać w dogodnej sytuacji. A ponieważ w naszej wirtualnej dłoni mieści się zaledwie sześć kart, często stajemy przed naprawdę trudnymi wyborami. Karty podzielone są na różne typy. Przeważnie aby skorzystać z ich mocy musimy znaleźć się na określonym polu planszy bądź w lokacji. Jedne dodają nam punkty prestiżu, inne gotówkę, jeszcze inne w jakiś sposób szkodzą rywalom. Większość wywołuje jednorazowy efekt, nieliczne – permanentne – działają cały czas. Oprócz tego pojawiają się karty tajne i kryminalne, które, jeśli zostaną wykryte przez naszych oponentów, odpowiednio znikają z naszej dłoni bądź sprawiają, że lądujemy w Więzieniu. Różnorodność kart jest naprawdę przytłaczająca – można  spędzić sporo czasu analizując oferowane przez nie akcje i w następstwie budować odpowiednią strategię gry. Do tego są one ciekawie, humorystycznie opisane, tworzą swoisty lore gry i zdradzają ciekawostki z funkcjonowania gremlińskich społeczności.

Jak nietrudno się domyślić, Gremlins, Inc. to gra z rozbudowanym trybem multiplayer. Mamy możliwość dołączenia do jednego z dostępnych pokojów bądź założyć własny, co pozwala nam skonfigurować elementy rozgrywki – warunki zwycięstwa, ilość miejsc dla graczy etc. Podczas samej sesji komunikujemy się z rywalami, wysyłając im krótkie komunikaty bądź emotki (system podobny do tego znanego z Hearthstone).

scr_3 
Uroki steampunku
Gremlins, Inc. prezentuje się bardzo dobrze od strony graficznej. Obrazy jakie widzimy w grze to esencja steampunku – w tle mechanicznego miasta leniwie pracują koła zębate, natomiast sama plansza sprawia wrażenie konstrukcji złożonej z różnych metalowych elementów. Ilustracje na kartach i wizerunki lokacji są przepiękne – mi osobiście przypominają one nieco dzieła Tony’ego DiTerlizzi. Całość skąpana jest w delikatnej sepii. Osobie odpowiedzialnej za grafikę należą się gromkie brawa. Ale należy zaznaczyć, że również oprawa dźwiękowa to majstersztyk – w menu przygrywa charakterystyczna „bzycząca” muzyczka, idealnie wpasowująca się w klimat steampunkowego miasta szalonych gremlinów. Podczas rozgrywki towarzyszą nam zaś spokojne odgłosy pracujących mechanizmów,  tykanie zegarów i ciche, odległe postękiwania pracujących mieszkańców metropolii. Warto zauważyć, że odgłosy zmieniają się w zależności od odwiedzanej lokacji – tak więc zaglądając do Kasyna usłyszymy stukanie kulki w ruletce, zaś w Więzieniu – brzęk łańcuchów i pomruki niezadowolonych skazańców.
W angielskiej lokalizacji zdarzają się pojedyncze literówki, jednak nie przeszkadzają one zbytnio w grze. Duży plus dla twórców za liczne wersje językowe do wyboru. Póki co nie ma wśród nich polskiej, ale podobno jest ona w przygotowaniu. Pozostaje tylko czekać.