Overwatch – niech żyje król!

Najnowsze dzieło Blizzarda, Overwatch, to pierwszoosobowa strzelanka z bajkową grafiką i dynamiczną rozgrywką, prosta ale jednocześnie mocno rozbudowana. Jest jedną z tych gier, w które grać i wygrywać może każdy, by jednak opanować ją do perfekcji, potrzeba wielu godzin. Postanowiłem sprawdzić, o co ten cały krzyk i czy warto kupować kolejny FPS na rynku.

Wersja beta mnie nie zachwyciła. Jestem tutaj idealnym przykładem tego, jak niewłaściwe podejście do gry psuje jej odbiór. Złe samopoczucie, problemy na głowie, wszystko to nie pozwala nam cieszyć się tytułem w pełni. Zawsze powtarzałem, że nastawienie jest bardzo ważne. W tym wypadku całkowicie popsuło mi zabawę i nie miałem jakoś chęci, by sięgać po Overwatch od razu po premierze. Teraz jednak postanowiłem spróbować jeszcze raz, tym razem z bardziej neutralnym nastawieniem. To był strzał w dziesiątkę.

Tak emocjonującej i dającej kopa rozgrywki jak w Overwatch, nie uświadczyłem w żadnym innym tytule. Zabawa jest naprawdę wyśmienita, a wszystkie minusy jakie mógłbym wymienić, byłyby zwyczajnym czepianiem się na siłę. Po każdym rozegranym meczu mam ochotę na kolejny, nawet seria porażek nie jest w stanie odebrać mi radości z gry. Śmierć w recenzowanym tytule, w odróżnieniu od wielu innych FPSów, nie wywołuje u mnie żadnej frustracji. W końcu produkcja, w której czuję, że liczy się tylko frajda! Zero spiny, sama przyjemna rozgrywka, najlepiej zakończona zwycięstwem. O tak, to jest to do czego zaraz wrócę, tylko dokończę tę recenzję.

[gfycat data_id="UnfoldedBlushingGartersnake" data_autoplay=true data_expand=true]

Myślicie, że przesadzam? Pewnie ominęła Was otwarta beta na początku maja. Overwatch to jedna z tych produkcji, które pokochacie lub znienawidzicie od razu. Ja znalazłem tutaj wszystko czego potrzebuję. Dynamiczna rozgrywka, mecze nie ciągną się w nieskończoność i po każdym chce się jeszcze więcej. Bogaty wybór dostępnych bohaterów i map zapewnia niepowtarzalność. Bronie i umiejętności są świetnie zbalansowane, przez co nie ma typowych „zabijaków”. Dobry wynik można osiągnąć niezależnie od wybranej postaci i, co najważniejsze, świetnie się przy tym bawić.

Rozgrywka wygląda jak w typowym FPS. Dwie drużyny, każda licząca sześciu graczy. W zasadzie mógłbym powiedzieć, że to właśnie drużyna jest tutaj najistotniejsza. Nieważne jak świetnie będzie nam szło – bez konkretnej współpracy z innymi graczami za wiele nie osiągniemy. Odpowiednio zbalansowany skład zespołu to podstawa. Gra nam pomaga i podpowiada kogo brakuje, a przedstawicieli jakiej klasy jest za dużo. Lecz jak tu dogadać się z losowymi osobami z różnych zakątków świata, kiedy każda z nich chce zagrać swoim ulubionym bohaterem? Najlepiej w ogóle się nie przejmować i czerpać radość z samej rozgrywki. Możemy też sami wybrać brakującą klasę postaci lub zmienić swoją na inną, gdy wyświetla się „za dużo powtórzeń”.

Nie ma jednej dobrej taktyki, wszystko zależy od tego na jakich ludzi traficie. Grałem z dwoma znajomymi, wszyscy wzięliśmy Żołnierzy i przekonaliśmy pozostałych graczy w naszej drużynie by też ich wybrali. Możecie uznać to za trollowanie, reszta zespołu również mogła tak to odebrać. Na szczęście zrozumieli naszą zabawę i bez problemu się w nią wkręcili. Zrobiliśmy istne Call of Duty w świecie Overwatch. Przeciwnicy nie mieli żadnych szans, atakowaliśmy razem i uciekaliśmy razem. Kompletne zdezorientowanie graczy wrogiej drużyny i ich nieprzygotowanie na taki styl gry zapewniły nam zwycięstwo.

ScreenShot_16-06-16_06-36-32-000

Zdecydowanym plusem jest społeczność gry, chociaż oczywiście zawsze trafić się może ktoś gotowy zepsuć zabawę innym. Tego typu graczy nie spotkamy jednak zbyt wielu, szczególnie że Blizzard rozdaje kary oraz bany na prawo i lewo. Dużą rolę odgrywa tutaj spora cena Overwatch, która skutecznie odstrasza trolli znanych z innych gier wieloosobowych. Ale czy koszt zakupu recenzowanej pozycji przekłada się na mniejszą liczbę graczy? Zdecydowanie nie, niedawno ich liczba sięgnęła 10 milionów!

Overwatch ma też swoje minusy. Osobiście chciałbym by pojawiło się więcej trybów rozgrywki – na chwilę obecną są praktycznie tylko trzy (teoretycznie cztery, ale jeden jest hybrydą dwóch, więc go nie liczę), ponadto nie mamy możliwości wyboru na jaki tryb trafimy (to samo tyczy się map). Trochę słabo, ale ten aspekt gry ma zostać poprawiony w przyszłości, pozostaje więc po prostu cierpliwie poczekać. Twórcy obiecują również wprowadzenie trybu rankingowego, w którym będziemy piąć się po drabince i zdobywać kolejne poziomy – mógłby on znacznie uatrakcyjnić rozgrywkę.

Overwatch pozwala na ustalenie własnych zasad gry, na razie niestety tylko podczas potyczek ze znajomymi (ma się to zmienić, akapit o aktualizacjach znajdziecie na końcu niniejszego tekstu). Bez problemu możemy z radosnej rozgrywki zrobić tryb hardcore czy też zakazać używania niektórych postaci. Oczywiście zebranie dwunastu znajomych i ustalenie reguł które wszystkich usatysfakcjonują może być dość kłopotliwe, dlatego czekam na wyszukiwarkę i możliwość grania tak z losowymi ludźmi.

[gfycat data_id="HelpfulEllipticalCockerspaniel" data_autoplay=true data_expand=true]

Co się tyczy trybów, na pierwszy ogień weźmy eskortę – według mnie najfajniejszą opcję ze wszystkich. Tutaj zadaniem jest atakowanie lub obrona celu, który następnie będziemy musieli dostarczyć aż do bazy przeciwnika. W tym trybie broniący ma przewagę kilkudziesięciu sekund, które może poświęcić do przygotowania się na przybycie wrogich oddziałów. Po zajęciu pozycji, co trwa zwykle kilka sekund, rusza nasz główny cel tej rozgrywki. Zazwyczaj jest to ciężarówka, która podróżuje przez całą planszę, mijając kilka punktów kontrolnych. Co ważne, przemieszcza się ona tylko wtedy, gdy w pobliżu stoi gracz. Odchodząc więc od niej lub przeszkadzając pilnującym jej zawodnikom sprawimy, że pojazd stanie, a po chwili ruszy do tyłu. Zajęte punkty kontrolne pełnią tutaj rolę stref chwilowego odpoczynku, odradzania, a ponadto uniemożliwiają wehikułowi dalsze cofanie się. Gdy dotrze on do bazy wroga, odnosimy zwycięstwo. Oczywiście są różne dodatkowe sposoby na chwilowe zatrzymanie pojazdu; przykładowo Mei, która posiada zamrażający miotacz, może postawić ścianę z lodu, blokującąc tym samym drogę ciężarówce. Inne postaci nie zostają w tyle – Torbjörn jest w stanie postawić swoją śmiercionośną wieżyczkę bezpośrednio na pojeździe, a jeśli dołączy do niego Reinhardt z tarczą, powstanie iście piekielny duet. Chylę czoła za różnorodne możliwości ataku i obrony jakie dali nam do dyspozycji twórcy

Kolejnym trybem jest szturm. Tak jak w eskorcie, znów dochodzi do podziału graczy na dwie drużyny – atakujących i obrońców. Tym razem zadaniem zawodników jest przejęcie lub ochrona dwóch punktów na mapie w wyznaczonym limicie czasowym. Zazwyczaj plansze są mocno uproszczone i do celu prowadzi tylko jedna droga z niewielkimi odgałęzieniami. Po przejęciu jednego punktu odblokowany zostaje kolejny, a limit czasowy powiększa się. Tutaj zdecydowanie wolę stronę obrońców – łącząc grę Krasnoludem czy też Bastionem (robotem przemieniającym się w stacjonarne działko minigun) z odpowiednim ustawieniem i drobnym wsparciem ze strony drużyny, będziemy w stanie zablokować przeciwników w miejscu i skutecznie zniechęcić ich do nieprzemyślanego szturmowania.

ScreenShot_16-06-09_12-07-27-000

Ostatnim trybem w jakim możemy zmierzyć się z przeciwnikami jest kontrola. Wyjścia z baz obu drużyn zostają równocześnie odblokowane i dochodzi do walki o punkt kontrolny – jest tylko jeden na mapie, lecz gra toczy się do dwóch zwycięstw, czyli kompletnego jego przejęcia i utrzymania. Procenty na pasku rosną, jeśli jesteśmy w posiadaniu celu, a stoją kiedy atakuje go przeciwnik lub go przejął. Tryb ten gwarantuje najdłuższą rozgrywkę na jednej mapie. Czasami uczestniczyłem w walkach o jeden procent, gdzie postęp obu drużyn zatrzymał się i trwała właśnie dogrywka.

Sama dogrywka może być czymś przełomowym podczas meczu. Pokazuje się tylko wtedy, jak przeciwna drużyna ma szansę na podjęcie walki. Czyli idzie im równie dobrze co nam i te parę sekund może zadecydować o losie gry. Nie raz, nie dwa po pokazaniu się dogrywki, moi wrogowie dostawali wielkiego kopa i pokonywali nas w kilka sekund. Mimo że poprzednie kilka minut było po naszej stronie. Denerwujące, gdy dwoisz się i troisz, a nagle zostajecie pokonani przez akcję w dodatkowym czasie. Nic nie wskazuje by było stosowane tutaj jakieś oszustwo czy dawanie pomocy przegranym. Zdarzały się akcje gdzie dogrywka nie była utrzymywana i po kilku sekundach widziałem piękny napis oznajmujący nasze zwycięstwo.

Brakuje mi mocno opcji wyboru trybu, w jakim chcemy się pobawić. Powoduje to lekkie znużenie, kiedy za trzecim lub czwartym razem rozgrywamy znów to samo. Cały czas usprawniany jest mechanizm matchmakingu, nie jest on jednak doskonały. Mimo wielu parametrów, na jakich dobierana jest nam kolejna rozgrywka, parę razy grałem w tę samą mapę pod rząd. Problem pojawia się też z levelami. Szczególnie na dodatkowych trybach rozgrywki brakuje chyba graczy z mojego regionu/podobnego pingu. Ostatnio zaczęło rzucać mnie do drużyny na podobnym poziomie doświadczenia co mój. Co z tego, jak przeciwnicy mieli numerki już trzycyfrowe i grali wyraźnie lepiej.

Z tym zdobywaniem poziomów wiąże się dosyć ciekawa sprawa. Podczas każdego meczu zdobywamy doświadczenie, które jest dodawane do naszego konta. Jeśli uzbieramy wystarczającą liczbę, zdobywamy nowy poziom i dostajemy jedną skrzynkę do otworzenia. Tylko z nich możemy zdobyć nowe skiny do postaci czy też specjalne powitania, powiedzonka, a nawet graffiti znane głównie z CS. Im mniej popularna skórka, tym rzadziej wypada – jeszcze żaden „unikat” niestety mi się nie zdarzył. Wszystko przede mną! Oczywiście możemy też sami kupić dodatki do postaci. Czasami wypada waluta, którą możemy użyć na jakiś gest czy emotkę (a bardziej jakiś gest). Teoretycznie nie ma żadnego ograniczenia w kwestii zdobywania kolejnych poziomów. Po każdej zdobytej setce dostajemy jedną gwiazdkę i nasz poziom się resetuje. Zaczynamy praktycznie od nowa, plus jak za dawnych czasów dostajemy co chwilę skrzynki przy nowym poziomie. Fajnie rozwiązanie i nie zmuszające do kupowania, które trochę zaboli nas po kieszeni – nie są to tanie zabawki. Szczególnie gdy nie mamy pewności co z nich wypadnie i jesteśmy w pełni zdani na mechanizm losujący.

ScreenShot_16-06-10_20-32-31-000

Postaci jest dużo, a jeszcze więcej do nich dodatkowej zawartości. Czeka na nas dwudziestu jeden bohaterów. Każdy z inną bronią i umiejętnościami. Nie ma tutaj tego samego typu rozgrywki, każda postać od nas będzie wymagać poznania i wytworzenia sobie własnego stylu. Dla ułatwienia w wybieraniu podzielono je na cztery sekcje – atak, obrona, tanki i wsparcie. W zasadzie nie ułatwia to na pewno wybierania podobnych postaci, bo takie w Overwatch nie istnieją. Ach, by opisać wszystkich pewnie nie starczyłoby mi limitu znaków – więc skupię się na najważniejszych. Weźmy popularnych bohaterów dla nowych graczy. Dużo osób zaczyna grać Żołnierzem (sam go lubię i mam nim przegrane chyba najwięcej godzin). Jest to w miarę uniwersalna i szybka postać, jej umiejętności to bieg i leczenie się. Do tego jak każda inna posiada specjalną umiejętność (w żargonie zwaną „ulti”) – tutaj jednak typowo dla newbie, jest to automatyczne celowanie. Wystarczy trzymać lewy przycisk myszy, a karabin wykona za nas resztę. Jest to postać często wybierana, bo pozwala na płynne wprowadzenie się w świat gry. Zabawa nią najbardziej przypomina inne tytuły, takie jak Call of Duty czy Battlefield. Z tej samej linii postaci, czyli atakujących, jest też np. Fara. Mimo umieszczenia jej w ataku, styl grania nią różni się od wspomnianego wyżej Żołnierza. Jest ona postacią powolną, do tego posiadającą wyrzutnię rakiet i kombinezon pozwalający jej latać. Potrafi skoczyć wysoko w powietrze, przez co często znajdziemy ją na niebie – tam gdzie zwykle podczas rozgrywki nie patrzymy. Wyjątkowo zabójcza umiejętność specjalna – nazwana „salwą”. Po jej włączeniu, wystrzeliwujemy masę rakiet, co w połączeniu z umiejętnością latania i widokiem na wszystko z góry robi prawdziwą sieczkę na polu bitwy.

[gfycat data_id="AnguishedBothFrogmouth" data_autoplay= true data_expand=true]

Wśród bohaterów oznaczonych klasą tanków też niekoniecznie poczujemy się jak w domu. Oczywiście wszyscy mają mniej więcej to samo zadanie – skupienie na siebie ognia i sianie postrachu wśród wrogiego zespołu. Każdym jednak wykonamy to inaczej – taki Reinhardt sunie powoli do przodu, chowając całą drużynę za swoją tarczą. Posiada ona dużą ilość „zdrowia” i odnawia się po zniszczeniu prawie natychmiastowo. Jeśli weźmiemy pod uwagę Wieprza, który tarczy nie posiada, ale za to o wiele trudniej go zabić i ma możliwość leczenia się – on będzie takim typowym tankiem w grze. Jedna z jego dodatkowych umiejętności to hak działający na pewną odległość. Pozwala on na przyciąganie przeciwników z daleka (bo dobiec tym grubasem szans nie mamy) pod sam nasz nos. Wtedy wystarczy użyć strzelby i pożegnać wroga chłodnym uśmiechem.

Drużyna nie poradzi sobie jednak bez odpowiednich bohaterów obrony. Naszą defensywę wzmocni swoim działkiem Krasnolud czy doskonały snajper Trupia Wdowa. Potrafi ona używać swojego haka i bez problemu dostawać się na wysoko położone dachy budynków. Jej strasznie skuteczna broń w rękach doświadczonego gracza zabija nierzadko jednym strzałem. Jej ulti daje kolosalną przewagę swojej drużynie, jest nim infrawizja – zwyczajny wallhack, pokazujący wrogów na czerwono. Akurat ta postać ma swoje podobieństwo – jest nim Hanzo. Tak samo jak Wdowa jest strzelcem wyborowym, tylko używa do siania zagłady swojego łuku. Jedyna postać, która swobodnie może wspinać się po budynkach. Ma podobną umiejętność co poprzedniczka, może wystrzelić soniczną strzałę w kierunku wrogów, a każdy kto złapie się w jej zasięgu zostaje na krótko podświetlony czerwonym kolorem. Jego umiejętnością specjalną jest wypuszczenie ducha smoka, przechodzącego przez ściany i pożerającego każdego na swojej drodze. Jest to na tyle ciekawe, że smok ma swoją długość i dobrze użyty potrafi nie tylko zabić kilku przeciwników, ale też odgrodzić całą drużynę od celu.

Ostatnia i najmniejsza grupa, postacie wsparcia. Cztery, z czego trzy posiadają umiejętność leczenia postaci i jedna, która ma super zdolność – tworzenie teleportów. Co z tego, że wyeliminujemy połowę przeciwnej drużyny, jak zaraz po odrodzeniu znajdą się przy nas, zamiast pokonywać całą drogę na piechotę? Dobrze postawiony teleport, na tyle blisko by dawał wsparcie, a na tyle daleko by wroga drużyna nie mogła go odszukać, często jest kluczem do wygranej. Szczególnie przydatne dla tanków, którzy nie są najszybszymi postaciami w rozgrywce. Bardzo fajną postacią na start jest Łaska, potrafi leczyć sojuszników łącząc się z nimi promieniem ze swojego kaduceusza. Bohater którego wesprzemy staje się praktycznie nieśmiertelny. Nawet kiedy zginie, będziemy mogli go wskrzesić wykorzystując swoją super zdolność. Za to my jesteśmy bardzo delikatni, kilka strzałów i znów budzimy się w bazie.

ScreenShot_16-06-10_20-28-24-000

Do tego wszystkiego istnieje system kontr opracowany przez Blizzard. Działa on na zasadzie grania w papier, kamień, nożyce. Niektórymi postaciami lepiej nie podchodzić do innych. Istnieje nawet system pomocy w grze, im groźniejsza jest dla nas postać z drużyny przeciwnej, tym głośniej będziemy ją słyszeć. Umożliwi nam to ucieczkę i omijanie najgorszych wrogów z daleka. Jeśli wybiegniemy jakimś tankiem na Bastiona, możemy liczyć się ze sporą ilością ołowiu jaką w nas wpakuje. Szczególnie gdy zamieni się w stojącego miniguna. Za to oczywiście ma on słabe punkty, Genji ze swoją umiejętnością odbijania dowolnych pocisków szybko zamieni stojącego robocika w kupę nieprzydatnego złomu.

Na szczęście rozgrywka w Overwatch jest na tyle szybka i dynamiczna, że bez problemu zdążymy się nauczyć wszystkich zależności pomiędzy bohaterami. Najlepiej uczyć się na własnych błędach, więc przygotujcie się na wiele zgonów i odrodzeń. Do wszystkiego trzeba dojść i każdy szedł tą ścieżką, nie warto odrzucać kompletnie jakiejś postaci bo nie umiemy nią grać. Każda z nich, jest świetna na swój sposób, niektóre potrzebują większego doświadczenia i umiejętności od gracza, a inne mniej. Najważniejsze co musimy pamiętać to zabawa – kiedy zaczynamy się denerwować i tracimy przyjemność z gry, lepiej sobie zrobić przerwę niż brnąć w to dalej.

Produkcja Blizzarda posiada niesamowitą ilość szczegółów, mimo dosyć nierealnej grafiki. Została ona zrobiona na styl mocno komiksowy. Użyte barwy są pastelowe, mimo tego świetnie nasycone kolorem. Tekstury ścian, które zdają się być proste, po podejściu do nich zyskują na ostrości i poziomie szczegółów. Brak tutaj nierównych poziomów grafiki. Wszystko zostało przygotowane z należytą starannością. Głupie parujące filiżanki po kawie, automaty do grania czy różne dodatki w bazach. Szkoda tylko, że nie da się na tych automatach zagrać. Może to i lepiej, bo by niektórych ominęła prawdziwa rozgrywka. Te szczegóły wyglądają równie świetnie co pełne detali modele postaci. Jeżeli weźmiemy pod uwagę kilka dostępnych przebrań dla każdej z nich – wszystkie są indywidualne i niepowtarzalne – pokazuje to kawał dobrej roboty, wykonany przez grafików. Ba, nawet została odwzorowana wysokość kamery. Grając Krasnoludem, patrzymy na wszystkich z dołu i wszystko jest wielkie, zupełne przeciwieństwo do zabawy Reinhardtem – gdzie górujemy i wszyscy wydają się nam mali. Bronie są obsypane detalami, a efekty wystrzałów i wybuchów, mimo cukierkowatego świata, robią wrażenie.

Jeśli jesteśmy już przy szczegółach, warto wspomnieć jak bardzo fajnie zostały odwzorowane teksty naszych bohaterów. Nie są oni niemowami jak w większości gier, a potrafią parę słów zamienić nawet między sobą. Mając w drużynie Krasnoluda i Bastiona, usłyszymy tego pierwszego nabijającego się z przestarzałej maszyny. Nie wszystkie odzywki będą zgryźliwe, Goryl pozdrowi Genji i wspomni o starych dobrych czasach. Zdarzą się też interakcje jak powyższe, tylko podczas normalnej rozgrywki. Większość jednak będzie dotyczyła położenia wroga. Jeśli przeciwnik zacznie strzelać nam w plecy, to stojący blisko nas sojusznik nas o tym powiadomi. Co prawda, będzie to rzucone krótkie „z tyłu”, „plecy” lecz pozwala to zorientować się szybciej w sytuacji.

Wspomnę od razu o udźwiękowieniu. Robi ono swoją robotę, nie miałem nigdy problemów z umiejscowieniem wroga, który wydaje swoje odgłosy. Bez problemu da się zlokalizować źródło strzałów czy też tupanie innych postaci i używane przez nich moce. Dźwięk jest czysty, klarowny i często dopieszczony basem. Wszystkie umiejętności specjalne oznajmiane są osobnymi dźwiękami wypowiadanymi przez postacie i są na tyle głośne, że zorientujemy się w każdym miejscu mapy o nadchodzącym zagrożeniu. Muzyka spokojnie sobie nam leci w tle, zmieniając się w zależności od sytuacji „na froncie”. Nie czułem tutaj żadnych zgrzytów, a moje ucho zostało w pełni zadowolone.

ScreenShot_16-06-13_01-35-35-000

Podobnie jak w ostatnio recenzowanym przeze mnie Mirror’s Edge Catalyst tak i tutaj twórcy zdecydowali się na zabieg przeniesienia części fabuły gry na zewnątrz produktu, do komiksów i filmików. W odróżnieniu od EA, Blizzard postanowił je jednak udostępnić wszystkim za darmo. Nie są może wydawane w jakimś superszybkim tempie, ale kilka historii postaci już zostało opublikowanych. Komiksy znajdziecie na stronie playoverwatch.com (link przenosi od razu do komiksów, możecie je nawet pobrać w formacie PDF) a filmiki są wrzucane na kanał YT Overwatch PL. Jak się zapewne domyślacie, wszystko w polskiej wersji językowej. Takie materiały dodatkowe to ja rozumiem – nikt nic nie traci, a ludzie chcący się dowiedzieć co w trawie piszczy będą zadowoleni.

Rozgrywkę uatrakcyjniają występujące od czasu do czasu specjalne tryby. Obecny pozwala na grę tylko Żołnierzami, ze zmniejszoną ilością życia i praktycznie niemożliwością odpalenia ulti. Podczas tej masakrycznej sieczki jeden zły skok może doprowadzić do natychmiastowej śmierci naszej postaci. Poprzednio był tryb z losowymi bohaterami, gdzie po odrodzeniu się nie mogliśmy już ich zmienić i musieliśmy grać z tym, którego nam gra przydzieliła. Były to najbardziej pokraczne mecze w jakich brałem udział. Pełne szaleństwo i niezrozumienie tego, co się dzieje na mapie, nie mówiąc już o stosowaniu jakiejś taktyki. Wprowadzają trochę więcej zabawy, jednak te specjalne mecze nie liczą się do naszych statystyk.

Wielu z Was może nazwać Overwatch klonem Team Fortress 2 – będę się tutaj z Wami musiał zgodzić. Wydaje się identyczna kropka w kropkę. Od stylu grafiki po tryby rozgrywki. Tych drugich jakoś produkcja Blizzarda nie ma oszałamiająco wiele. Za to stary TF2 oficjalnie oferuje ich siedem, plus niezliczone stworzone przez fanów na ich serwerach (silnik Source pozwala na tworzenie wielu modyfikacji, w końcu tak powstał Counter Strike). Za to Overwatch ma coś ważniejszego – powiew nowości i świetnie dopracowaną rozgrywkę z oprawą audiowizualną. Wiadomo, początki są trudne, nie wszystko jest dobrze zbalansowane – ale każda gra boryka się z takimi problemami. Jak dla mnie numer jeden w świecie sieciowych FPS. Jeśli nie udało się Wam załapać na betę by spróbować rozgrywki – zostaje wam tylko pożyczenie konta od znajomego lub kupno pełnej wersji. Brakuje tutaj jakiegoś trybu testowego, znanego z Diablo. Godzina, dwie darmowej rozgrywki wystarczyłyby na przekonanie graczy do tytułu. Liczę na wprowadzenie takiej opcji, czemu by nie? Lub nawet płatnego krótkiego dostępu. Kupujesz godzinkę, dwie gry za 10 zł, a potem jest to odliczane od kwoty do zapłaty przy pełnym produkcie. To by było coś!

Jest jednak możliwość, że powodowałoby to poważne nadużycia i problemy wynikające z dużej ilości ludzi. Jednak Blizzard pokazał już, że potrafi bronić swojej gry, szczególnie przed cheaterami – zbanowani gracze już nigdy nie będą mogli zagrać ponownie. Zakup nowej gry, założenie drugiego konta czy też zmiana IP – mimo takich środków, efekt zawsze jest ten sam: permanentny ban dla ludzi oszukujących. Nie są one rozdawane automatycznie, po Internecie krąży opowieść jednego z graczy, który po takiej blokadzie próbował zagrać jeszcze raz. Nie pamiętam szczegółów, kupował on grę chyba cztery razy, za każdym razem kończył z banem. Nie dostawał go od razu, zwykle po dniu, dwóch, więc wszystkie zgłoszenia (czy też historia kont i ich powiązanie) są skrupulatnie sprawdzane przez pracowników Blizzarda. Cieszy to i pokazuje światełko w tunelu w świecie opanowanym przez graczy, którzy lubią oszukiwać. Uważam, że warto brać z tego przykład i nie cackać się z takimi osobnikami.

ScreenShot_16-06-17_07-26-31-000

Co dalej z Overwatch? Niedawno na Battle.net pojawiła się dyskusja w której wziął udział dyrektor gry, Jeff Kaplan. Uchylił on rąbka tajemnicy, zdradzając nad czym dokładnie pracuje zespół odpowiedzialny za recenzowaną pozycję, zaznaczając przy tym, że rzeczy te są we wstępnej fazie projektu i mogą ostatecznie nie znaleźć się w grze. Szykowane są kolejne aktualizacje, głównie zawierające nowych bohaterów i mapy (jedna podobno jest już na ukończeniu). Nie zostanie pominięta dodatkowa zawartość dostępna do odblokowania, a wszystkie dodatki będą darmowe. Twórcy Overwatch mają też nadzieję wypromować swoje dzieło w rozgrywkach e-sportowych i kładą na to duży nacisk. Jedną z ciekawszych nadchodzących zmian ma być wprowadzenie przeglądarki serwerów. Blizzard jest znany ze ślimaczego tępa dodawania nowej zawartości do swoich gier, jednak gdy już to robi, wszystko stoi na najwyższym poziomie. Tak jak samo Overwatch.

Nie jestem w stanie dać tej grze oceny niższej niż 10, chociaż kilka rzeczy wymaga poprawy. Nigdy nie byłem fanem gier multiplayer, ot tak lubiłem zagrać czasami w Battlefield 4 czy World of Warships, jednak te tytuły nie pochłaniały mnie całego. Zabawę z Overwatch mogę natomiast przyrównać do jedzenia pysznego hamburgera, w którym przeszkadzają mi pojedyncze ziarenka na bułce. Nie zmieniają one jednak samej kompozycji tej potrawy, idealnej wręcz, są zwyczajnie pomijane. Sądzę, że drugiej tak dobrej gry nie zobaczymy przez wiele lat. Jeśli lubicie Team Fortress 2, tutaj poczujecie się jak w domu. Poniżej dodatkowo filmik z rozgrywki Żołnierzem. Jeśli chcecie zobaczyć jak to rzeczywiście wygląda – serdecznie zapraszam do obejrzenia.