Koala Kids – Recenzja

Dobra gra nie musi być duża. Niekoniecznie trzeba pompować grube pieniądze w najnowsze silniki graficzne, licencjonowaną muzykę, czy szwadron programistów. Czasem i proste gry mogą dostarczyć dużo przyjemności, bez zbędnych fajerwerków, koniec końców to przecież grywalność jest czynnikiem, który tak naprawdę decyduje o odbiorze gry. Na tym aspekcie właśnie skupiły się osoby związane z Koala Kids, studio Doomster Entertainment.

Koala Kids jest prostą grą logiczną, opartą na przyzwoitej fabule i kolorowym świecie. W świecie zwierzątek złe osobniki porwały wszystkie koale, oprócz jednej. Więc, jak nakazuje logika gier, musimy uratować wszystkie futrzaki przemierzając kolorowe plansze. Poziomów jest sporo, każdy podzielony na sektory. Sama gra jest prosta w założeniach. Ot, mamy dwuwymiarowy platformówkowy świat, gdzie musimy się dostać do końca poziomu. Niestety, droga do ukończenia etapu nie jest usłana różami, powiedziałbym wręcz, że częściej spotkamy tam ciernie niż kwiatki. Produkcja wygląda na prostą, bajkową gierkę dla najmłodszych, ale poziom trudności jest dość wywindowany, szczególnie w miarę progresji w rozgrywce.

A jak przechodzi się poszczególne poziomy? Nasza Koala posiada podstawowy zestaw ruchów,  znany z każdej tego typu gry, czyli chodzenie na boki oraz skakanie. Co jest unikalne dla tego tytułu to fakt, że mamy do dyspozycji szerokiej maści itemki. A to trampolina, dzięki której dostaniemy się wyżej niż normalnie, czy osiołek, który kopnie nas dalej, by ominąć przepaść. Przedmioty zbieramy ze skrzynek, poumieszczanych w różnych częściach planszy. Jednocześnie możemy trzymać tylko dwie rzeczy, więc dochodzi element taktycznego myślenia i dobrego przeglądu planszy oraz planowania swoich poczynań kilka kroków do przodu, a nieraz trzeba i przeanalizować całą planszę z góry na dół. Jest to bardzo dobrym krokiem, bowiem gra stanowi swego rodzaju wyzwanie i ciężko ją przejść na wdechu. Oczywiście, jak każda szanująca się platformówka, zawiera ona przeciwników. Są to na przykład jeże obok których można przejść tylko jeśli się zatrzymają, są ludzie strzelacy z pistoletów, oczywiście bez ostrzeżenia, gdy tylko znajdziemy się w polu ich widzenia, albo automatyczne działka, które wyrzucają pociski w cyklicznych odstępach czasu. Jedyna opcja to unikać konfrontacji, prześlizgnąć się obok zagrożenia, przeskakiwać nad przeszkodą lub schować się w krzakach. Pacyfistycznych styl gry, w moim osobistym odczuciu, bardzo dobrze integruje się z jej mechaniką i założeniami, wymusza myślenie zamiast ślepej pogoni do końca planszy. Oczywiście, w grze tego typu musiały się znaleźć różne znajdźki. Są to głównie diamenty, dzięki którym pod koniec każdego etapu możemy kupić rozmaite elementy ubioru postaci.

Na pierwszy rzut oka Koala Kids nie wygląda źle. Kolorowe plansze i postacie, gra działa płynnie, postać idealnie reaguje na wciskane klawisze. Lecz czegoś ewidentnie brakuje. Produkcja jest uboga w detale. Zbudowana została bardzo prosto, sprite’y, tekstury powtarzają się przez całą rozgrywkę, nie ma urozmaiceń. Nie można oprzeć się wrażeniu, że gra nie robiłaby furory jako zapchajdziura na płycie dołączanej do czasopism komputerowych w kategorii freeware… piętnaście lat temu. Na domiar złego, menu ustawień to jakiś żart. Nie oczekuje od logicznej platformówki ustawień graficznych jakie oferują nam gry na silniku Unreal Engine, ale żeby nie móc zmienić rozdzielczości? Zamiast tego mamy kilka przycisków które powiększają lub zmniejszają nam ekran. Ale nie to jest najgorsze.

Koala Kids oferuje nam lokalny tryb coop, co jest zawsze mile widzianym dodatkiem. Ale jak mamy grać w grę w coopie, skoro programiści zdecydowali, że ta nie będzie obsługiwać kontrolerów? Gra została wydana w roku 2015. W tym samym roku, w którym Wiedźmin 3 ujrzał światło dzienne, w tym samym, w którym zostało wydane GTA V na PC(swoją drogą – genialnie zoptymalizowane), a twórcy Koala Kids zdecydowali , że wklepanie kilku linijek kodu, by wprowadzić obsługę kontrolerów to zbyt dużo zachodu.

(Gra sama sugeruje, by używać zewnętrznego programu joytokey, co jest już żałosnym krokiem. I gdyby to była inna gra, zrozumiałbym. Prosta strzelanka 2D z widokiem z góry na styl Hotline Miami, spoko. Gra strategiczna, czemu nie. Ale jest to gra oparta na platformowym, dokładnym sterowaniu)

Jak więc twórcy pogodzili lokalny coop? Poprzez dzielenie klawiatury z drugim graczem. Napiszę jeszcze raz, żebyście mieli pewność. Dzielenie klawiatury z drugim graczem. Nawet nie będę tego komentować.

Przynajmniej muzyka jest miła dla ucha i nastrojowa. Ale ten aspekt ciężko było skopać komuś, kto posiada sprawną parę uszu.

Podsumowując… jestem rozdarty. Z jednej strony mamy produkcję naprawdę przyjemną w założeniach i wymagająca, z drugiej jej aspekt techniczny leży. Trudno oprzeć się wrażeniu, że graficy i osoby składające to wszystko w całość po prostu olali sprawę. Szkoda, bo trochę więcej inwencji w grafice, silnik zoptymalizowany do dzisiejszych standardów i wyszłaby porządna gra. Niestety, teraz jest po prostu średnio.