King’s Bounty: Remake, ale czy godny Legendy?

Jest taka gra, która była prekursorem Herosów i wszelkiej maści ich klonów. Jest taka gra, która dała temu wszystkiemu początek! Zapewne niewielu o niej wie i wie, że mam na myśli Kings’ Bounty, bo ta gra jest już dzisiaj zapomniana, a szkoda.

Zanim posypią się gromy „Jakim cudem śmieszku, gra z 2008 może być prekursorem starszych gier?” odpowiem, że TEN King’s Bounty jest remakiem gry, o tym samym tytule. Oryginał pojawił się bardzo, bardzo dawno temu. Możliwe, że części z was nie było jeszcze na świecie, gdy gracze zagrywali się w ten tytuł. Kiedy wyszedł oryginał? W 1991 roku.

Włączamy maszynę czasu i odlatujemy!

Szalone lata 90’. No, początek tych lat, Postęp technologiczny jest wykładniczy, a to co wtedy było zapowiadane jako olśnienie i nowość, później zostało okrzyknięte przestarzałym sprzętem. To był dziwny czas, w którym w Polsce piractwo nie istniało… Głównie z powodu braku ustawy o prawach autorskich i pokrewnych, no ale 😉

Tak czy inaczej została sobie wydana gra nazwie King’s Bounty. W momencie premiery zapewne nikt nie wiedział co to za sobą przeniesie i jakie nastąpią dzięki niej zmiany.

Gracz instalując grę był zapewniany o cudowności tytułu, o tym, że jego marzenia bycia Królewiczem na złotym czy białym koniu zostaną spełnione, nachapie się skarbów, ubije masę tałatajstwa oraz pójdzie o krok dalej i poślubi księżniczkę! Przy okazji oczywiście ocali świat, królestwo i takie tam.

Taki mniej lub więcej skrótowy opis idealnie nadaje się do podsumowania tytułu. Oczywiście teraz brzmi jak kolejna z tej serii gra, wtedy jednak była to nowość na rynku i nikt nie znał równie pięknej gry z tak cudowną oprawą o tej tematyce i takim konkretnie gameplay’u.

Co ukazało się oczom gracza? Piękna, jak na ówczesne czasy oczywiście, grafika. Cała linia fabularna oryginału opierała się o poszukiwanie Sceptr of Order, nim król nasz zemrze. Czyli bohater jeździ po 25 kontynentach, zbiera armie, zawiera sojusze i tłucze wszystko szukając najpierw mapy prowadzącej do skarbu, a później zaś samego skarbu. Oczywiście nowością było wszystko, niespotykane nigdzie wcześniej.
Dziś to wszystko jest na porządku dziennym, pamiętajmy jednak, że to King’s Bouny nadało te standardy.

Walka

Czyli coś, co było bardzo istotne, gdyż, nie oszukujmy się, historia, chociaż jak na tamte czasy ciekawa i porywająca, dzisiaj jest raczej standardowym scenariuszem tzn. znajdź przedmiot X nim osoby Y umrze.

Walka była turowa. Cały system znany chyba każdemu graczowi – każda jednostka ma swoją kolejkę, w której przemieści się albo zaatakuje. Celem każdej walki jest obrócić w perzynę przeciwnika. Jednostki to standardowo te, które biją z „łapki” oraz strzelające. Więc nie zabraknie i rycerzy, i łuczników, którymi będziemy dowodzić. Generalnie w każdym mieście mogliśmy napotkać jakieś jednostki i były one coraz potężniejsze – w myśl zasady „najpierw walczymy chłopem, a na końcu smokiem”. Warto zaznaczyć, że jednostek, jak na tamten czas, było sporo.

Platformy, dystrybucje i różnice

Największa różnica było to, iż niektóre wersje gry były takie jakie znamy z King’s Bounty. Jedyne co pozostawało to walka turowa. Jednak wersji PC dominował system ruchu i tury były nie tylko podczas walki.

Oczywiście gra nadal była genialna, niezależnie od wersji czy platformy, no i była niekwestionowanym powiewem świeżości.

O oprawie dźwiękowej można głównie powiedzieć, że była.

Nie zrozumcie mnie źle, ale miałem do czynienia tylko z wersją PC i raz grałem na wersję Amigową – i o ile wersja na Amigę posiadała rewelacyjną muzykę i udźwiękowienie- tak na PC po prostu był dźwięk. To chyba najlepsze podsumowanie.

Muzyka w tamtych czasach przy Amiga VS PC – to temat rzeka i ciekawy pojedynek, ale na inny raz- po prostu na ten moment uwierzcie, że Amiga miała o wiele lepsze udźwiękowienie.

 

King’s Bounty Remake

 

 

I tutaj docieramy do czasów nam współczesnych.

Jak wygląda remaster?

Cudownie!

Jak się w niego gra?

Cudownie!

Czemu nie odniósł sukcesu na tyle spektakularnego, aby po dziś dzień ukazywały się kolejne jej pełnoprawne kontynuacje?

Bo był monotonny na dłuższą metę.

 

O ile grafika postarzała się godnie i jest na czym oko zawiesić, o tyle już gorzej jest z samym gameplay’em. Dlaczego?

Gdyż bardzo szybko gra się nam zaczyna nudzić. Z powodu monotonii walki. Z przykrością stwierdzam, że całość sprowadza się do „coraz więcej przeciwników” jako wyznacznik poziomu trudności. W zasadzie walka wygląda cały czas tak samo i to głównie zabija tę grę. No bo co innego pozostaje nam poza nią? Nie mamy miasta do rozwoju, kierujemy jednym tylko bohaterem, nie mamy możliwości takich jak w Heros ani innych bohaterów do pojedynków… Po prostu idziemy przed siebie, wykonujemy zadania, zbieramy coraz większą armię i potykamy się z coraz większymi armiami przeciwników. Jest to świetna zabawa, owszem, ale nie na dłuższą metę. Po kilkunastu godzinach gry, gdy widzimy tych przeciwników to myślimy sobie „No nie, tylko nie to, tylko nie oni, może uda się ominąć?”

Reszta gry

Reszta gry zaś to cudownie przemyślana przygoda, rewelacyjna i niezapomniana! Czemu? No bo w której grze mamy cudowną oprawę dźwiękową? W której grze mamy cudowną oprawę graficzną, ciekawe zadania oraz możliwość ożenku? I to nie z jedną kobietą, ale jest ich sporo do wyboru! Włącznie z sukkubą, czyli piękną kobietą z ognistym temperamentem 😉

W której grze będziemy mogli uratować do tego świat?

No w zasadzie to w żadnej innej. Chociaż walka jest monotonna to jednak jeśli nie graliście, to może wam się spodobać…. I gorąco zachęcam do tego, byście spróbowali! Ale… Co jeszcze trzeba zatem zrobić, poza uratowaniem kogoś przed bestią czy dostarczenia jakichś przedmów dla danej osoby?

Jak zwykle ocalić świat przed niechybną zagładą!

Warto dodać, że naszymi przeciwnikami będą nie tylko inne armie, ale i bossowie! A tego nie ma zazwyczaj w grach i bossowie nie są potężną jednostką na jeden hex. To potężne istoty, które zajmują pół planszy! Warto!

Wady, wady, wady

Jak już wspomniałem gameplay jest monotonny – ciągła walka nie jest czymś, co cieszy po parunastu godzinach gry.

Dalej – brak multiplayera.

Wystarczyłoby zaimplementować pojedynek, gdzie gracze o określonych poziomach mieliby dostęp do sprzętu oraz armii i mogliby się potykać i udowadniać kto jest lepszym taktykiem. Taka prosta rzecz, a jednak jej zabrakło. I to jest chyba najgorsze.

Na pewno warto dodać, że jeśli nie znamy świata to często się gubimy na zasadzie „Ok., mam przedmiot, mam go dostarczyć we wskazane miejsce…, ale gdzie ono właściwie jest?”.  No i sfrustrowani zaczynamy błądzić. Niby nic złego, ale gdy okazuje się, że chodzi o ten mały punkcik na drugim końcu świata a nie w krainie, w której się znajdujemy!

Dodatki i inne sprawy

Do King’s Bounty ukazały się dodatki – jednak to pozostawiam na inny czas, a póki co pragnę tylko wspomnieć o fakcie ich istnienia. Generalnie wprowadzono niewiele ponad to co napisałem, ale są świetnym rozwinięciem linii fabularnej.

Zatem grać?

Grać!

O ile starszą wersję, oryginalną, poleciłbym głównie fanatykom retro, o tyle remake jest pozycją obowiązkową!

 

Wady:

– monotonia rozgrywki

– frustrujące szukanie miejsc na mapie świata

– brak multiplayera

Zalety:

-Wszystko inne

Ocena końcowa:

8+/10